poniedziałek, 8 lipca 2013

Epilog

      Siedziałam ubrana już w suknię z gotową fryzurą i makijażem. Strasznie się denerwowałam. Tatiana latała koło mnie i co chwilę coś poprawiała. W końcu trzeba było iść. Aleks prowadził mnie do ołtarza, a Grzesiek zajmował się Wiereniką. Stanęłam przed ołtarzem koło Bartka i uśmiechnęłam się. W końcu nadszedł czas, żeby złożyć przysięgę małżeńską.
-Ja Bartosz biorę sobie ciebie Marino za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię cie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja Marina biorę sobie ciebie Bartoszu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię cie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.
-Marino przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności.
-Bartoszu przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą- oznajmił ksiądz.
Uśmiechnęłam się do Bartka. Też się uśmiechał i pocałował mnie. Przed kościołem goście obsypali nas ryżem. Pojechaliśmy na wesele. Każdy z gości dostał kieliszek szampana.
-Chciałbym wznieść toast- zaczął Kurek- Za moją cudowną żonę i za naszą szczęśliwą przyszłość.
Wszyscy wypili, a potem usiedli do stołów. Po zjedzonym posiłku poszliśmy tańczyć. Oczywiście pierwszy taniec musiała wykonać para młoda. Po chwili dołączyli do nas goście.
-Moja żona- powiedział uśmiechnięty Bartek.
-Mój mąż- też się uśmiechnęłam.
-Teraz brakuje mi już tylko jednego.
-Czego?- zdziwiłam się.
-Dziecka z tobą. Mamy Wierenikę, ale ona nie jest do końca moja.
-Będziemy mieć- powiedziałam i pocałowałam go.
Zabawa trwała w najlepsze. Akurat Tatiana tańczyła z moim mężem. Wtedy Aleks poprosił mnie do tańca.
-Wiesz chyba dobrze się stało, że się nie pobraliśmy- zaczął.
-Też tak uważam. To byłby duży błąd. Teraz oboje jesteśmy szczęśliwi, ale osobno.
-No ja z Tatianą planujemy ślub za jakieś pół roku.
-No fajnie.
Gdy skończyliśmy tańczyć chciałam już usiąść, ale ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Grześka.
-Mogę prosić?
-Jasne.
Wróciłam ze środkowym na parkiet. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. W końcu jednak nie wytrzymał.
-Pięknie wyglądasz. Szkoda, że to nie nasz ślub.
-Grzesiek.
-Wiem, wiem. Widać tak miało być. Rozstałem się z Darią.
-Przykro mi.
-A mi nie. Ja nigdy jej nie kochałem. Sam siebie oszukiwałem. Ona … to znaczy. Chciałem, żeby wypełniła pustkę po tobie, ale się nie udało.
-Przecież wolałeś ją ode mnie.
-Nie prawda. Pocałowała mnie z zaskoczenia, a jakiś idiota musiał nam wtedy pstryknąć zdjęcie. Nigdy bym cię nie zdradził.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Wierzyłam mu, ale chyba trochę za późno. Nie żałowałam. Nie mogłam żałować. W końcu piosenka się skończyła i mogłam usiąść. Koło mnie zaraz znalazł się Bartek.
-Kochanie trzeba pokroić tort.
-To chodź- uśmiechnęłam się i wstałam.
Reszta wesela minęła spokojnie. W końcu wszyscy goście się rozeszli. Kosok wziął Wierenikę do siebie na noc. Gdy dojechaliśmy do mieszkania Kurek wziął mnie na ręce.
-Ej!
Zaśmiał się tylko. Zaniósł mnie do sypialni i delikatnie położył na łóżku całując. Powoli odsunął zamek od sukienki i mi ją zdjął. Spędziliśmy cudowną noc poślubną.

Jakiś czas później:

     Szybko ubrałam buty i wzięłam synka na ręce, bo się rozpłakał. Za chwilę Wierenika zaczęła mnie szarpać za sukienkę.
-Mamo jedziemy?- spytała.
-Już kochanie, już. Bartek chodź tu pomóż mnie!- zawołałam męża.
-Co jest?- pojawił się po chwili w garniturze.
-Weź ode mnie Pawełka- posłusznie przejął małego- Ja muszę ubrać Wierenikę w sukienkę.
Poszłam przebrać córkę. Gdy wróciłam synek już się uspokoił. Uśmiechnęłam się do męża. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do kościoła. Przed budynkiem stał Grzesiek. Podeszliśmy do niego.
-Denerwujesz się?- spytał Bartek.
-Pewnie, że tak. Też tak miałeś?
-Pewnie. Bałem się, że Marina w ostatniej chwili się rozmyśli i mi ucieknie- zaśmiał się.
-Dobra chodźmy do kościoła- zakomunikowałam.
Kosa stanął przy ołtarzu, a my usiedliśmy w ławce. Po chwili organista zaczął grać, a do kościoła weszła pięknie wyglądająca Kinga. Po ślubie udaliśmy się na wesele. Wszyscy świetnie się bawili. Gdy wróciliśmy do domu nogi mi odpadały. Położyłam zmęczonego synka do łóżeczka, a Wierenikę położył Bartek. Objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Odwróciłam się do niego i wpiłam w jego usta. Po cudownej nocy zasnęłam w ramionach męża.

Kilka lat później:

       Siedziałam na tarasie z Bartkiem, Grześkiem i Kingą. Wierenika biegała po ogrodzie i pomagała Pawełkowi chodzić. Ja trzymałam na rękach Adrianka, a Kinia Kasię. Dzieci były spokojne.
-Kochanie daj mi synka- Kurek zrobił błagalne oczy.
Zaśmiałam się tylko i podałam mu małego. Grzesiek też przejął córkę od żony. Poszli do Wiereniki i Pawełka.
-Pasują tam- powiedziała Kinga.
-To prawda. Jak wam się układa?- spytałam.
-Świetnie- uśmiechnęła się- A wam?
-Cudownie.
-Powiedz mi czemu tobie i Grześkowi nie wyszło?
-To dość długa i skomplikowana historia- zmarszczyłam czoło.
-Opowiesz?
-Pewnie.
Mówiłam, a ona uważnie mnie słuchała. Z uśmiechem na ustach wszystko opowiadałam po kolei. Teraz wiedziałam, że tak miało być, a wszystko zaczęło się od miłości do siatkarza.

Chciałabym wam podziękować za to, że byliście tu i miałam dla kogo pisać. Ta historia się skończyła, ale zapraszam was na inne moje blogi: Z siatkówką przez życie, Siatkarska przyszłość i nowy Nigdy niewiesz gdzie znajdziesz szczęście. Mam nadzieję, że podobała wam się historia.

4 komentarze:

  1. Jej, nie sądziłam, że tak to się skończy! Ale jest pięknie. To my Ci dziękujemy za całe to cudowne opowiadanie!
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetna historia!! Szkoda, że to już koniec, ale będę odwiedzała inne twoje blogi ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kocham twoje blogi <3 jesteś niesamowita :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Super blog czytam!!!!
    Zapraszam do mnie

    http://moja-milosc-do-siatkarza.bloog.pl/id,339007815,title,PROLOG,index.html

    OdpowiedzUsuń