poniedziałek, 8 lipca 2013

Epilog

      Siedziałam ubrana już w suknię z gotową fryzurą i makijażem. Strasznie się denerwowałam. Tatiana latała koło mnie i co chwilę coś poprawiała. W końcu trzeba było iść. Aleks prowadził mnie do ołtarza, a Grzesiek zajmował się Wiereniką. Stanęłam przed ołtarzem koło Bartka i uśmiechnęłam się. W końcu nadszedł czas, żeby złożyć przysięgę małżeńską.
-Ja Bartosz biorę sobie ciebie Marino za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię cie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.
-Ja Marina biorę sobie ciebie Bartoszu za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz, że cię cie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy jedyny i Wszyscy Święci.
-Marino przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności.
-Bartoszu przyjmij tę obrączkę na znak mojej miłości i wierności.
-Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą- oznajmił ksiądz.
Uśmiechnęłam się do Bartka. Też się uśmiechał i pocałował mnie. Przed kościołem goście obsypali nas ryżem. Pojechaliśmy na wesele. Każdy z gości dostał kieliszek szampana.
-Chciałbym wznieść toast- zaczął Kurek- Za moją cudowną żonę i za naszą szczęśliwą przyszłość.
Wszyscy wypili, a potem usiedli do stołów. Po zjedzonym posiłku poszliśmy tańczyć. Oczywiście pierwszy taniec musiała wykonać para młoda. Po chwili dołączyli do nas goście.
-Moja żona- powiedział uśmiechnięty Bartek.
-Mój mąż- też się uśmiechnęłam.
-Teraz brakuje mi już tylko jednego.
-Czego?- zdziwiłam się.
-Dziecka z tobą. Mamy Wierenikę, ale ona nie jest do końca moja.
-Będziemy mieć- powiedziałam i pocałowałam go.
Zabawa trwała w najlepsze. Akurat Tatiana tańczyła z moim mężem. Wtedy Aleks poprosił mnie do tańca.
-Wiesz chyba dobrze się stało, że się nie pobraliśmy- zaczął.
-Też tak uważam. To byłby duży błąd. Teraz oboje jesteśmy szczęśliwi, ale osobno.
-No ja z Tatianą planujemy ślub za jakieś pół roku.
-No fajnie.
Gdy skończyliśmy tańczyć chciałam już usiąść, ale ktoś złapał mnie za rękę. Odwróciłam się i zobaczyłam Grześka.
-Mogę prosić?
-Jasne.
Wróciłam ze środkowym na parkiet. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało. W końcu jednak nie wytrzymał.
-Pięknie wyglądasz. Szkoda, że to nie nasz ślub.
-Grzesiek.
-Wiem, wiem. Widać tak miało być. Rozstałem się z Darią.
-Przykro mi.
-A mi nie. Ja nigdy jej nie kochałem. Sam siebie oszukiwałem. Ona … to znaczy. Chciałem, żeby wypełniła pustkę po tobie, ale się nie udało.
-Przecież wolałeś ją ode mnie.
-Nie prawda. Pocałowała mnie z zaskoczenia, a jakiś idiota musiał nam wtedy pstryknąć zdjęcie. Nigdy bym cię nie zdradził.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Wierzyłam mu, ale chyba trochę za późno. Nie żałowałam. Nie mogłam żałować. W końcu piosenka się skończyła i mogłam usiąść. Koło mnie zaraz znalazł się Bartek.
-Kochanie trzeba pokroić tort.
-To chodź- uśmiechnęłam się i wstałam.
Reszta wesela minęła spokojnie. W końcu wszyscy goście się rozeszli. Kosok wziął Wierenikę do siebie na noc. Gdy dojechaliśmy do mieszkania Kurek wziął mnie na ręce.
-Ej!
Zaśmiał się tylko. Zaniósł mnie do sypialni i delikatnie położył na łóżku całując. Powoli odsunął zamek od sukienki i mi ją zdjął. Spędziliśmy cudowną noc poślubną.

Jakiś czas później:

     Szybko ubrałam buty i wzięłam synka na ręce, bo się rozpłakał. Za chwilę Wierenika zaczęła mnie szarpać za sukienkę.
-Mamo jedziemy?- spytała.
-Już kochanie, już. Bartek chodź tu pomóż mnie!- zawołałam męża.
-Co jest?- pojawił się po chwili w garniturze.
-Weź ode mnie Pawełka- posłusznie przejął małego- Ja muszę ubrać Wierenikę w sukienkę.
Poszłam przebrać córkę. Gdy wróciłam synek już się uspokoił. Uśmiechnęłam się do męża. Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do kościoła. Przed budynkiem stał Grzesiek. Podeszliśmy do niego.
-Denerwujesz się?- spytał Bartek.
-Pewnie, że tak. Też tak miałeś?
-Pewnie. Bałem się, że Marina w ostatniej chwili się rozmyśli i mi ucieknie- zaśmiał się.
-Dobra chodźmy do kościoła- zakomunikowałam.
Kosa stanął przy ołtarzu, a my usiedliśmy w ławce. Po chwili organista zaczął grać, a do kościoła weszła pięknie wyglądająca Kinga. Po ślubie udaliśmy się na wesele. Wszyscy świetnie się bawili. Gdy wróciliśmy do domu nogi mi odpadały. Położyłam zmęczonego synka do łóżeczka, a Wierenikę położył Bartek. Objął mnie od tyłu i pocałował w szyję. Odwróciłam się do niego i wpiłam w jego usta. Po cudownej nocy zasnęłam w ramionach męża.

Kilka lat później:

       Siedziałam na tarasie z Bartkiem, Grześkiem i Kingą. Wierenika biegała po ogrodzie i pomagała Pawełkowi chodzić. Ja trzymałam na rękach Adrianka, a Kinia Kasię. Dzieci były spokojne.
-Kochanie daj mi synka- Kurek zrobił błagalne oczy.
Zaśmiałam się tylko i podałam mu małego. Grzesiek też przejął córkę od żony. Poszli do Wiereniki i Pawełka.
-Pasują tam- powiedziała Kinga.
-To prawda. Jak wam się układa?- spytałam.
-Świetnie- uśmiechnęła się- A wam?
-Cudownie.
-Powiedz mi czemu tobie i Grześkowi nie wyszło?
-To dość długa i skomplikowana historia- zmarszczyłam czoło.
-Opowiesz?
-Pewnie.
Mówiłam, a ona uważnie mnie słuchała. Z uśmiechem na ustach wszystko opowiadałam po kolei. Teraz wiedziałam, że tak miało być, a wszystko zaczęło się od miłości do siatkarza.

Chciałabym wam podziękować za to, że byliście tu i miałam dla kogo pisać. Ta historia się skończyła, ale zapraszam was na inne moje blogi: Z siatkówką przez życie, Siatkarska przyszłość i nowy Nigdy niewiesz gdzie znajdziesz szczęście. Mam nadzieję, że podobała wam się historia.

piątek, 5 lipca 2013

Rozdział XXX

     Byłam w szoku. Bartek totalnie mnie zaskoczył. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, a on cały czas klęczał i czekał na odpowiedź. Kiwnęłam lekko głową.
-Tak. Tak, tak, tak!- rzuciłam mu się na szyję.
-Ufff- wypuścił powietrze- Ale mnie przetrzymałaś.
Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się. Włożył mi pierścionek na palec i pocałował. Wstaliśmy z podłogi. Usiadł na krześle, a ja mu na kolanach.
-Chciałbym, żeby mój powrót do Polski zaczął się od ślubu- uśmiechnął się.
-Ale to strasznie szybko musielibyśmy wszystko zorganizować.
-Nie zależy mi na hucznym weselu. Wystarczy mi, że ty będziesz panną młodą- uśmiechnął się i pocałował mnie.

Jakiś czas później:

      Wróciliśmy już z Bartkiem do Polski, a nasz ślub miał odbyć się za tydzień. Miałam już kupioną suknię ślubną i wszystkie dodatki. Sala była zamówiona. Kurek dopiął wszystko na ostatni guzik. Siedziałam w domu i zajmowałam się Wiereniką, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi. Szybko poszłam otworzyć.
-Niespodzianka!
Za drzwiami stała Tatiana z Aleksem. Uśmiechnęłam się i przytuliłam ich.
-Jejku, ale mnie zaskoczyliście- przytuliłam przyjaciółkę, a potem przyjaciela.
-Udało nam się wcześniej przyjechać.
-Wchodźcie.
Usiedliśmy w salonie. Opowiedziałam im o wszystkich przygotowaniach, o Bartku i o tym jak nam się układa.
-Cały czas ja mówię. Co tam u was?- spytałam.
-Dużo się zmieniło odkąd zniknęłaś z Ukrainy- powiedział Aleks.
Wiedziałam co ma na myśli. Uciekłam, chociaż byłam z nim zaręczona. Miałam nadzieję, że nie ma mi tego za złe.
-I teraz jesteśmy z Tatianą razem- uśmiechnął się.
-Żartujecie?- odwzajemniłam uśmiech- To świetnie!
Wyściskałam ich. Rozmawialiśmy jeszcze długo. Wtedy usłyszałam otwieranie drzwi. Po chwili do pokoju wszedł mój narzeczony.
-Cześć kochanie- pocałował mnie.
-Bartek to jest Tatiana i Aleks. Moi przyjaciele z Ukrainy.
-Miło mi- uśmiechnął się- Zgaduje też, że będzie twoją świadkową?
-No pewnie.
-Serio?- spytała Seheń.
-Jasne. Myślałaś, że kogo wybiorę? Tylko ciebie mogłabym wziąć.

Grzesiek:

        Chodziłem po mieszkaniu i nie mogłem sobie znaleźć miejsca. Wiedziałem, że nic już nie zmienię i w sumie chyba nie chciałem, ale … No właśnie ale była Daria, która denerwowała mnie na każdym kroku. Po prostu miałem jej dość. W końcu wróciła do domu. Podeszła do mnie i próbowała pocałować.
-Grzesiek co się z tobą dzieje?- spytała zła.
-Ze mną? To ty ciągle marudzisz i mnie denerwujesz, a teraz masz jeszcze pretensje?
-Ja cię denerwuje? Ciekawe czym?
-Chodzisz po sklepach, ciągasz mnie za sobą i żadna sukienka ci się nie podoba. To może jeszcze jakoś bym zniósł, ale gdy wracamy i trujesz mi, że się tobą nie przejmuję i, że ci nie pomagam to mam już dość.
-Nie wiesz jak ciężko znaleźć idealną sukienkę na ślub!
-Marina szybciej sobie suknie ślubną znalazła!
-I co z tego? Pewnie nie ma gustu.
-Wiesz co? Coraz częściej myślę, że my do siebie w ogóle nie pasujemy- powiedziałem w końcu.
-Co?- widziałem, że się przeraziła- Kochanie- powiedziała słodko- Obiecuję, że jutro kupię sukienkę- zbliżyła się- Ale nie mów tak.
-Nie. To koniec Daria. My do siebie nie pasujemy. Masz tydzień na to, żeby się stąd wyprowadzić.
-To przez nią prawda? Przez tą sukę? Nie rozumiem czemu chcesz wszystko zniszczyć, przecież ona wychodzi za mąż! Nie będziesz z nią!
-Wiem o tym. Ja po prostu cię nie kocham i … chyba za późno to zrozumiałem.
-Drań- wymierzyła mi siarczysty policzek- Nienawidzę cię!- krzyknęła, wyszła i trzasnęła drzwiami.
Westchnąłem tylko. Przebrałem się i poszedłem pobiegać. W parku nie zwracałem uwagi na inne osoby. Po prostu musiałem odreagować. Nagle zderzyłem się z kimś. Mi się udało ustać, a osoba, którą potrąciłem wylądowała na chodniku.
-Nie ma pan oczu?!- usłyszałem.
-Przepraszam- od razu pomogłem wstać kobiecie.
Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się. Dziewczyna patrzyła na mnie jak na wariata.
-Grzesiek- podałem jej rękę.
-Kinga- uścisnęła ją
-Może w ramach przeprosin przyjmie pani zaproszenie na kawę?- spytałem.

Nieubłaganie zbliżamy się do końca. Został tylko epilog. Mam nadzieję, że wam się podoba :) Komentujcie ;)

poniedziałek, 1 lipca 2013

Rozdział XXIX

       Zaczęłam sprzątać po imprezie. Chłopaki zostawili po sobie straszny bałagan. W końcu udało mi się uporządkować. Piotrek wyszedł z łazienki.
-Nie musiałaś. Sam bym to zrobił.
-Pozwalasz mi tu mieszkać, więc muszę się jakoś odwdzięczyć.
-Jutro będę przy tobie na rozprawie.
-Nie musisz. Dam radę.
-Ale ja chcę. Zresztą obiecałem to Bartkowi.
Pokręciłam tylko głową i się uśmiechnęłam. Poszłam do łazienki. Wykąpałam się i wysuszyłam włosy. Następnego dnia pojechałam z Pitem do sądu. Strasznie się denerwowałam. Na miejscu czekał już Grzesiek. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do niego z Nowakowskim. Spojrzał na mnie smutno.
-Wszystko będzie dobrze- Piotrek objął mnie- Zamknął go.
-Mam nadzieję.
-Jest mnóstwo dowodów- włączył się Kosok- Na pewno go aresztują.
Rozpoczęła się rozprawa. Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam zeznawać. Ciężko mi było przebywać w jednym pomieszczeniu z Petrem po tym wszystkim co mi zrobił. Patrzył na mnie wrogo. Bałam się, jednak powiedziałam całą prawdę. Po mnie został wezwany Grzesiek. Mówił pewnie. Wtedy poczułam, że nam się uda wsadzić Petra za kratki. Środkowy zajął miejsce obok mnie. Gdy reszta świadków została przesłuchana sąd ogłosił przerwę, żeby się naradzić, a po niej miał zostać ogłoszony wyrok.
-Będzie dobrze- po raz kolejny powiedział mi Piotrek.
-Marina możemy pogadać- Kosa znalazł się koło nas.
-Jasne.
-To ja was zostawię- Pit oddalił się.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu. Nikt nie chciał zacząć tego tematu. W końcu Kosok zbliżył się i zaczął.
-Chciałbym, żebyś wiedziała, że szanuję twoją decyzję. Jeśli chcesz być z Bartkiem nie mam prawa się wtrącać, ale nie możesz mi zabronić widywać się z Wiereniką. To moja córka i mam prawo mieć z nią kontakt.
-Wiem- westchnęłam- Będziesz miał. Bartek postanowił na kolejny sezon wrócić do Polski. Ma grać w Rzeszowie.
-Prezes nam nie mówił, że Kuraś dołączy do drużyny.
-To na razie tajemnica, dlatego nie mów nikomu.
-Nie ma sprawy- uśmiechnął się- Cieszę się, że będę mógł się widywać z córką. Chciałbym żebyśmy mimo wszystko zostali … przyjaciółmi. Dla dobra małej.
-Też bym tego chciała. A jak ci się układa z Darią?
-Nie tak jak z tobą.
-Grzesiek.
-Przepraszam- spuścił głowę- Powiedzmy, że jest ok.
Wtedy sąd wezwał nas na ogłoszenie wyroku. Strasznie się denerwowałam. Dopiero po ogłoszeniu poczułam ulgę. Za gwałt, pobicie, czego skutkiem było moje poronienie, porwanie mnie, porwanie dziecka został skazany na 25 lat więzienia. Gdy wyszłam z sali rozpraw uśmiechnęłam się. Piotrek też się uśmiechał.
-Kiedy wracasz do Włoch?- spytał.
-Jutro.
-Tak wcześnie?
-Nie chcę ci siedzieć na głowie, zresztą tęsknię za małą.
-No tak. I pewnie boisz się co zastaniesz po powrocie- zaśmiał się.
-A wcale, że nie. Ufam Bartkowi i wierzę, że jakoś dał radę.
-Jasne, Jasne. Jakoś może dał.
-Radzi sobie z Wiereniką lepiej ode mnie. Potrafi uśpić ją w dwie minuty.
-No nie sądziłem, że aż tak przynudza.
-Dobra wracamy do mieszkania- zarządziłam.
Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Od razu spakowałam torbę. Chciałam wrócić już do domu. Poszłam do salonu i usiadłam z Piotrkiem.
-Odwieziesz mnie jutro na lotnisko?
-Pewnie. Szkoda, że nie przywiozłaś małej. Mógłbym wziąć ją na trening.
-Uwierz chciałam ją wziąć, ale nie było sensu. Może niedługo ją zobaczysz- uśmiechnęłam się.
Następnego dnia środkowy zawiózł mnie na lotnisko. Pożegnałam się z nim i wsiadłam do samolotu. Podróż strasznie mi się dłużyła, ale w końcu doleciałam na miejsce. Bartek czekał na mnie z małą. Uśmiechnęłam się, pocałowałam go i przejęłam córkę.
-I co?- spytał.
-Petro długo nie wyjdzie z więzienia- powiedziałam zadowolona.
-I bardzo dobrze. Należało mu się.
Pojechaliśmy do domu. Kurek zajmował się małą, a ja się rozpakowałam. Wieczorem położyłam córkę spać. Długo trzymałam ją na rękach i uśmiechałam się. W końcu ułożyłam ją w łóżeczku i cichutko wyszłam. Przed drzwiami czekał Bartek.
-Chodź- powiedział uśmiechnięty.
Zaprowadził mnie do stołu. Był zastawiony świecami i pięknie pachnącą kolacją. Zaskoczył mnie. Odsunął krzesło. Usiadłam, a on zajął swoje miejsce. Śmialiśmy się i jedliśmy. W końcu Bartek spoważniał.
-Marina to jest dla mnie bardzo ważna chwila- zaczął.
-O co chodzi?- nadal nie rozumiałam.
Wstał, wyjął z kieszeni małe, czerwone pudełeczko i przyklęknął przede mną. Zasłoniłam usta dłońmi.
-Marino czy zostaniesz moją żoną?

No jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba, bo to jeden z ostatnich rozdziałów, a właściwie przed ostatni. Został jeszcze tylko jeden i epilog. 

czwartek, 27 czerwca 2013

Rozdział XXVIII

         Stałam przed lotniskiem i czekałam na Piotrka. Miał być wcześniej, ale napisał mi SMS-a, że stoi w korku i się spóźni. Westchnęłam tylko. Nie chciałam spotkać Grześka choć wiedziałam, że będzie na rozprawie. Wtedy podjechał Nowakowski.
-Cześć Marina- pocałował mnie w policzek i wziął moją torbę.
-Cześć Pit.
Włożył walizkę do bagażnika i otworzył mi drzwi. Uśmiechnęłam się do niego i wsiadłam, a środkowy zajął miejsce kierowcy.
-Jak się czujesz?- spytał.
-Trochę się denerwuje. Boję się, że sąd go uniewinni.
-Jest dużo dowodów. Nie masz szans, żeby go uniewinnili.
-Mam taką nadzieję.
-Spokojnie. Dostanie wysoki wyrok- uśmiechnął się do mnie przyjacielsko.
Dojechaliśmy do mieszkania. Zaniósł mi torbę do pokoju gościnnego, a ja rozpakowałam się i poszłam do salonu.
-A jak między tobą i Bartkiem?
-A dobrze- uśmiechnęłam się- Został sam z Wiereniką i trochę się martwię.
-No nic dziwnego. Zostawiać go samego z dzieckiem. Trzeba mieć odwagę.
-Pit.
-Dobra, dobra żartuję. Na pewno dobrze się nią zajmie.
Zadzwonił dzwonek. Środkowy wstał i poszedł otworzyć. Po chwili do mieszkania wleciał wielki huragan.
-Marina- Igła podszedł do mnie i przytulił- Jak mogłaś tak nas zostawić- zrobił smutne oczy- Dla wroga!
-Oj Krzysiu nie przesadzaj.
-A gdzie masz małą?- do pokoju wszedł Alek.
-Została we Włoszech z Bartkiem.
-Myślałem, że ją nam przywieziesz- naburmuszył się libero.
-Tak i po sądach będę ją wozić?
-No w sumie racja.
Chłopaki zaczęli rozkręcać imprezę. Był Ignaczak, Achrem, Drzyzga, Konarski, Schops , Penczev i Tichacek. Siedziałam koło Pita i Alka. Rozmawialiśmy o sezonie ligowym.
-Nasz nowy fizjoterapeuta nie jest tak fajny jak ty- narzekał przyjmujący.
-Dacie radę, przyzwyczaicie się szybko.
-Nie mamy innego wyjścia. Chyba, że …
-Chyba, że co?- spytałam.
-Chyba, że wrócisz do Rzeszowa.
-O nie. Zostaję we Włoszech- od razu powiedziałam.
-Warto było spróbować- wzruszył ramionami.

Grzesiek:

          Siedziałem w domu z Darią, ale myślami byłem przy Marinie. Chciałem iść na imprezę do Pita, ale Jankowska postawiła warunek, że mam ją zabrać, więc zrezygnowałem. Siedziałem na kanapie, a ona trzymała mi głowę na kolanach. Gdy włączyłem powtórkę meczu od razu zaczęła narzekać.
-Nie wystarczy ci jeden raz? Musisz zobaczyć to drugi?
-Muszę- odpowiedziałem tylko szorstko.
-Przestań mnie tak traktować- podniosła się.
-Niby jak?
-Tak, jakby to przeze mnie rozpadł się twój związek z tamtą dziewczyną.
-A nie jest tak? To ty mnie pocałowałaś, a ona pomyślała, że ją zdradzam i mnie zostawiła.
-Nie walczyłeś o nią!
-Bo miała pocieszyciela.
-Dlaczego ze mną jesteś skoro nadal myślisz o niej? Dlaczego zaproponowałeś mi, żebym się do ciebie wprowadziła, skoro wolałbyś tu ją?
-Tu chodzi też o moje dziecko.
-Ono mi nie przeszkadza. Nie zabroniłam ci się z nim widywać.
-Ty nie, ale Marina tak. Nie będę przecież do Włoch latał cały czas.
-Walcz o prawa do opieki nad nim.
-Nią i żaden sąd mi ich nie przyzna. Zawsze są po stronie matki, bo ona jest najbardziej potrzebna dziecku.
-Co prawda to prawda, ale przyjechała teraz. Może wzięła małą ze sobą.
-Nie wzięła- spuściłem głowę.
-Nie wiem co mam ci poradzić. Tu chyba nie ma dobrego wyjścia.
-Nawet na pewno nie ma.
-Kochanie. Nie myśl już o tym. Pomyśl o nas, o naszej przyszłości. Będziemy mieć własne dzieci i zapomnisz o tamtym.
-Żartujesz chyba? Mam zapomnieć o swojej córce?- wkurzyłem się.
-Nie bierz tego do siebie. Tak będzie lepiej.
-Dla kogo?
-Dla ciebie, dla mnie, dla nas.
-Dla mnie na pewno nie- wstałem i poszedłem do sypialni. 

No i jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba, bo nie mam ostatnio weny komentujcie :)

piątek, 21 czerwca 2013

Rozdział XXVII

     Stałem i czekałem na odpowiedź. Chciałem, żeby odpowiedziała „nie”. Kochałem Marinę i miałem nadzieję, że zapomniała o Grześku. Dość długo milczała, a ja czekałem na jej odpowiedź jak na wyrok.
-Nie- powiedziała w końcu, a mi spadł kamień z serca.
-Ale dlaczego?
-Ty masz Darię, ja mam Bartka. Nie rozumiem jak możesz robić to dziewczynom. Najpierw mnie zdradziłeś, a teraz jesteś z Darią i prosisz mnie, żebym do ciebie wróciła. To podłe. Współczuje tej dziewczynie.
-Marina to nie tak. Ja cię nie zdradziłem. Zrozum w końcu.
-Nie. Daj mi już spokój.
Po tych słowach wbiegła do szatni i wpadła na mnie. Byłem trochę zmieszany. Spojrzała na mnie smutno.
-Wszystko słyszałeś?
-Tak. Powiedz tylko. Czy ty nadal coś do niego czujesz?
-Nie. Rozdział pod tytułem Grzesiek jest dla mnie już zamknięty. Chcę być z tobą. Wierzysz mi?
-Tak- uśmiechnąłem się- Przebiorę się i wracamy do domu.
-Ok- przytuliła mocniej córkę.

Grzesiek:

      Ciężko mi było na to wszystko patrzeć. Kurek okazywał jej uczucie, a ona mu na to pozwalała. Po słowach Bartka jeszcze bardziej się zasmuciłem. Nie mogła go kochać. Ja nadal myślałem tylko o niej. Po naszej rozmowie jeszcze bardziej się załamałem. Miała rację. Podle się zachowałem proszą ją o powrót będą z Darią. Nie kochałem jej, ale samo się stało. Gdy dowiedziałem się, że Marina jest z Siurakiem potrzebowałem kogoś, kto by mnie wysłuchał i zrozumiał. Pit myślał, że to wszystko moja wina, dlatego na niego nie mogłem liczyć. Zrezygnowany wróciłem do hotelu. Musiałem się spakować, bo następnego dnia wracaliśmy do Polski.
-Co ci jest?- spytał Nowakowski.
-Dobrze wiesz- odparłem dość szorstko.
-No tak zły humor Kosoka równa się Marina. Chłopie czego ty od niej chcesz? Jest z Bartkiem, ty z Darią. Koło się zamyka, oboje jesteście zajęci.
Spuściłem głowę. Miał rację. Jednak chciałem widywać się z córką.
-Oni zajmują się Wiereniką. To moje dziecko i chcę się nim zajmować.
-Nie wiem czy ci na to pozwolą. Oni są we Włoszech, ty w Polsce. Mała jest z nimi i nic na to nie poradzisz.
-Marina musi przyjechać do Rzeszowa na rozprawę.
-Ale bez córki.
Nie wiedziałem co mam robić. Miałem prawo widywać się ze swoim dzieckiem.
-Grzesiek powiedz mi czy ty w ogóle uznałeś małą w świetle prawa?
-Nie.
-Wiesz, że może to zrobić Bartek?
-Ale on nie jest ojcem.
-Może i nie jest, ale skoro prawnie ojciec Wiereniki jest nieznany to Kurek może ją uznać jako swoją i nie będziesz miał żadnych praw do niej.
-Nie pozwolę na to.

Marina:

        Wróciliśmy do domu. Położyłam córkę i poszłam pod prysznic. Po długiej kąpieli udałam się do sypialni. Bartek uśmiechnął się na mój widok. Położyłam się i wtuliłam w niego. Odwzajemnił uścisk.
-Mam nadzieję, że rozprawa sprawnie się potoczy i będę mogła wrócić do ciebie i Wiereniki szybko.
-Też mam taką nadzieję- pocałował mnie.
Zasnęłam wtulona w ukochanego. Następnego dnia pojechałam z Bartkiem kupić ubrania dla małej. Rosła jak na drożdżach i wszystko było za małe.
-Co powiesz na to?
Przyjmujący pokazał mi bluzkę w serduszka. Wzięłam ją od niego. Nie wyglądała za ładnie. Pokręciłam głową, żeby odłożył.
-A to?
Tym razem przyniósł koszulkę z truskawką. Uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek. Odwzajemnił uśmiech.
-Czyli może być?
-Tak.
Chwilę jeszcze szukaliśmy ubrań. Kupiliśmy prócz koszuli krótkie spodenki i bluzę. Po powrocie do domu zadzwonił Nowakowski.
-Cześć Pit. Co tam?
-Masz się stawić w sądzie w środę. Przyjedź lepiej już w poniedziałek.
-Ok.
-Spadam na trening. Do zobaczenia.
-Pa.
-Co powiedział?- dopytywał się Bartek.
-Za tydzień muszę tam być- westchnęłam – Mam nadzieję, że sprawa z Petrem będzie zamknięta.
-Ja też- przytulił mnie.

Przepraszam, ze tak długo musieliście czekać, ale miałam mały zastój. Dzięki pomocy znajomej postanowiłam, że będę pisać tak jak uważam, a nie tak jak jest na mnie wywierana presja. Właśnie dla niej dedykuję ten rozdział i dziękuje za pomoc. Jeśli  ktoś się z tym nie zgadza to przykro mi, ale chcę być zgodna ze sobą. Komentujcie :)

niedziela, 16 czerwca 2013

Rozdział XXVI


        Obudziłam się wtulona w Bartka. Uśmiechnęłam się i poszłam robić śniadanie. Postawiłam na naleśniki. Gdy kończyłam poczułam ręce na biodrach.
-Kochanie jesteś cudowna- Kurek pocałował mnie w szyję.
-Bez przesady. To tylko śniadanie.
-Nie mówię o tym. Jesteś wspaniałą kobietą i moją. Tyle mi do szczęścia wystarczy- uśmiechnął się i pocałował mnie- Tylko moją- dodał i znów wpił się w moje usta.
-Tylko twoją i szczęśliwą z tego powodu- uśmiechnęłam się- A teraz daj mi dokończyć, bo przypalę naleśniki.
Posłusznie odsunął się ode mnie. Usłyszałam płacz córki. Bartek wstał i poszedł do niej, a ja położyłam śniadanie na stole. Po chwili wrócił mój ukochany z małą na rękach.
-Chyba ty jesteś potrzebna- uśmiechnął się.
-Daj mi ją.
Poszłam ją nakarmić, położyłam i wróciłam do kuchni. Kurek zdążył już zjeść połowę naleśników.
-Ale ty masz spust.
-Wiesz potrzebuję dużo energii. Jutro gramy mecz i widzę cię z Wiereniką na hali. Jeszcze nie byłyście na moim meczu.
-Wiem. Pójdziemy i będziemy ci kibicować.
-Czekaj- zerwał się i pobiegł gdzieś. Po chwili wrócił i podał mi paczkę- To dla was. Załóżcie je proszę- uśmiechnął się.
Wyciągnęłam dwie koszulki klubowe. Jedną małą, a drugą dużą z nazwiskiem Kurek na plecach. Uśmiechnęłam się.
-Pewnie, że je założymy.
Przytulił mnie, a ja wtuliłam się w niego. Następnego dnia tak jak obiecałam ubrałam córkę w koszulkę od Bartka i sama też się w nią ubrałam. Przyjmujący ucieszył się na ten widok. Wziął torbę i pojechaliśmy na halę. Pocałował mnie i udał się na halę, a ja na trybuny. Wtedy zdałam sobie sprawę, że zespół Bartka gra z Resovią w lidze mistrzów. Po chwili Rzeszowscy zawodnicy wybieli na boisko, a zaraz po nich Kurek z zespołem. Mecz był bardzo zacięty. Było 2:2 i rozpoczynał się piąty set. Szli łeb w łeb. W końcu Bartek wszedł na zagrywkę i … as. Nie miałam pojęcia komu kibicować. Sercem byłam oczywiście za Sovią, ale nie chciałam, żeby Kuraś pomyślał, że jestem za Kosą, a za nim nie. W końcu mecz skończył się wygraną Maceraty. Po podaniu sobie rąk pod siatką ukochany podszedł do mnie, wziął ode mnie Wierenikę, a mnie za rękę i poszliśmy w stronę boiska. Wtedy napotkałam wzrok Grześka. Od razu odwróciłam głowę. Podeszłam z przyjmującym do Pita.
-Cześć- środkowy pocałował mnie w policzek na przywitanie- Będziesz musiała w przyszłym tygodniu przyjechać na rozprawę.
-Tak szybko?
-Nie ma co tego odkładać. Trzeba go w końcu zamknąć.
-Wiem- westchnęłam.
-Jak wam się układa?- spytał uśmiechnięty Nowakowski.
-Cudownie- odpowiedział Bartek zanim ja zdążyłam się odezwać- Powiedziała to rozumiesz? Powiedziała po raz pierwszy.
-Co?- zdziwił się Piotrek.
-Że mnie kocha.
Spojrzałam w bok. Po minie Kosy domyśliłam się, że słyszał to. Widziałam w jego oczach … ból?
Przecież to on mnie zdradził. Gdy tylko wyjechałam znalazł sobie kogoś, a ja zostałam sama z dzieckiem.
-Marina jak przyjedziesz to możesz się u mnie zatrzymać- wyrwał mnie z zamyślenia Pit- Mogę też iść z tobą na rozprawę jak będziesz chciała.
-Dzięki- uśmiechnęłam się lekko.
-Ja lecę do szatni- powiedział Kuraś.
Poszłam z nim. Pod pokojem wzięłam od niego córkę. Poszedł się przebierać, a ja czekałam na niego. Wtedy pojawił się przesiek. Spojrzał na mnie smutno swoimi czekoladowymi oczami i zbliżył się.
-Dlaczego?- spytał z żalem w głosie- Dlaczego mi to zrobiłaś? Dlaczego z nim jesteś i wychowujecie naszą córkę?
-Nie masz prawa mieć do mnie pretensji. To ty wszystko zepsułeś. To ty pierwszy mnie zdradziłeś. Zostałam sama z dzieckiem i miałam prawo ułożyć sobie życie.
-Nie zdradziłem cię. To Daria wtedy mnie pocałowała. Odepchnąłem ją, ale tego dziennikarze nie raczyli już umieścić w artykule.
-Nie wierzę ci. Piotrek mówił, że widział ją u ciebie bez bluzki po tym artykule. Daj nam spokój. Chcę spokojnie wychowywać Wierenikę z Bartkiem.
-To moja córka!
-Którą nie interesowałeś się przez ostatni czas.
-Wróć do mnie- spojrzał na mnie z nadzieją w oczach.

Jest i rozdział, ale chciałam coś wyjaśnić. To, że został mi tydzień szkoły nie oznacza, że mam mnóstwo czasu. Właśnie teraz jest najgorzej, bo trzeba wyciągać oceny do liceum, a prócz tego bloga mam też swoje życię i nie mogę cały czas tylko pisać. To ode mnie tyle. Komentujcie.

czwartek, 13 czerwca 2013

Rozdział XXV


       Minął miesiąc. Zaczęłam się już przyzwyczajać do życia we Włoszech z Bartkiem. Czułam się przy nim kochana, a Wierenika bardzo go polubiła. Wiedziałam, że mamy szansę stworzyć wspaniałą rodzinę. Grzesiek przestał do mnie wydzwaniać. Z tego co dowiedziałam się od Pita wrócił do Darii i zamieszkali razem. Nie zdziwiło mnie to. Ja układałam sobie życie z Kurkiem, a on ze swoją byłą. Nawet nie chciał się widywać z córką. Bartek był dla małej jak ojciec i kochał ją jak rodzoną córkę. Nie chciałam, żeby Wierenika dowiedziała się kiedyś kto jest jej prawdziwym ojcem. Siedziałam w salonie i oglądałam powtórkę meczu drużyny Kurka. Wtedy zadzwonił telefon. Pit.
-Cześć- odebrałam i uśmiechnęłam się.
-Cześć Marina- wyczułam, że też się uśmiecha- Mam dla ciebie dobrą wiadomość.
-Dawaj.
-Policja złapała Petra.
-Żartujesz?- ucieszyłam się- Ale kiedy jak?
-Wczoraj stał pod halą. Czekał na Grześka. Chciał go chyba pobić, nie wiem. Policja akurat podjechała, bo mieli do Kosy parę pytań i się udało.
-To cudownie.
Do pokoju wszedł Bartek i objął mnie od tyłu. Pocałował w policzek, a potem zaczął całować po szyi.
-Kuraś nie teraz.
-Uuu w czymś przeszkadzam?- roześmiał się Nowakowski.
-Nie. Piotrek, a ile dostanie?
-No właśnie i tu się pojawia mały problem.
-Nie strasz mnie. Jaki?
-Musisz przyjechać do Polski i zeznawać na rozprawie.
-O kurcze. Nie mam ochoty oglądać tego dupka. Czy to konieczne?
-Niestety tak. Twoje zeznania najbardziej są potrzebne.
-Kiedy jest ta rozprawa?
-Jeszcze nie wyznaczyli terminu. Dam ci znać jak będę coś wiedział. Zresztą sami wyślą ci wezwanie.
-No pewnie tak. Dzięki za informację.
-Polecam się na przyszłość. Pa- rozłączył się.
Odwróciłam się do Bartka. Spojrzał na mnie uśmiechnięty. Miał iskierki w oczach, które tak kochałam. Też się uśmiechnęłam i pocałowałam go. Po chwili odsunęłam się od niego.
-Bartuś będę musiała pojechać do Polski.
-Domyśliłem się. Złapali Petra?
-Tak. W końcu. Muszę zeznawać, chociaż wolałabym zostać tu z tobą. Jak wyjadę zaopiekujesz się Wiereniką?
-Głupio pytasz. Jasne, że tak. Ta mała jest urocza, a nasze kolejne dzieci też będą cudowne- poruszył zabawnie brwiami.
-Kolejne? To ile ich planujesz?
-A to już z czasem wyjdzie.
-Wariat- przytuliłam się do niego.
Dni mijały mi spokojnie. Zajmowałam się domem, czasem jeździłam z małą na treningi Bartka. Chłopaki nas polubili i zawsze, gdy przychodziłyśmy brali Wierenikę na race. Siedziałam na trybunach i zajmowałam się córką, gdy trener wszedł na salę.
-Mamy kłopot. Fizjoterapeuta jest chory.
-Może Marina go zastąpi- wypalił Kurek.
Trener kazał chłopakom wracać do ćwiczeń, a potem usiadł obok mnie.
-Masz jakieś doświadczenie?
-Byłam fizjoterapeutką w Resovii, ale z powodu ciąży nie popracowałam długo. Mam też skończone studia.
-Idealnie. Jeśli się wykażesz mogłabyś zostać drugą fizjoterapeutką.
-Dla mnie bomba, ale niedługo będę musiała wyjechać do Polski, bo mam zeznawać na rozprawie.
-To nie problem. Po powrocie podpisalibyśmy umowę. To jak zajmiesz się nimi po treningu?
-Jasne, tylko … Bartek zajmiesz się małą potem?
-Nie ma sprawy.
-Mogę- uśmiechnęłam się do trenera.
Po treningu zajęłam się zawodnikami, a Bartek zabawiał Wierenikę. Gdy skończyłam wróciliśmy do domu. Położyłam córkę, poszłam do Kurka i pocałowałam go.
-O jak miło- uśmiechnął się- A za co to?
-Za to, że jesteś. Dzięki tobie mam pracę, pełną rodzinę dla małej i przy tobie czuję się szczęśliwa. Jesteś najlepszym co mi się w życiu przytrafiło. Kocham cię- uśmiechnęłam się.
Na jego twarzy zagościł piękny uśmiech. Wpił się w moje usta, a potem przytulił mnie tak, że wisiałam w powietrzu i zakręcił się. Stracił równowagę przez co wylądowaliśmy na łóżku. On leżał na mnie.
-Kochanie- pogłaskał mnie po policzku- Nawet nie wiesz jak chciałem to od ciebie usłyszeć. Kocham cię- znów mnie pocałował.

No i jest kolejny. Mam nadzieję, że się podoba. Komentujcie :)