piątek, 31 maja 2013

Rozdział XX

       Nie wiedziałam gdzie mam się schować. Nic tu nie było. Tam gdzie wcześniej się ukryłam nie mogłam pójść, bo osoba, która weszła zobaczyłaby mnie.
-Marina, Wierenika!- Grzesiek podbiegł do mnie i przytulił- Chodźmy stąd!
Wybiegliśmy i pojechaliśmy do mieszkania. Po drodze żadne z nas się nie odezwało. W końcu w domu nakarmiłam i położyłam córkę. W salonie usiadłam koło środkowego.
-Ta policja jakieś żarty sobie robi! On cały czas był w tym magazynie, a oni nawet nie kiwnęli palcem!
-Grzesiek- zaczęłam niepewnie- Obiecałeś mi, że Petro nie zrobi nic naszej córce, ale porwał ją. Nie chcę więcej ryzykować.
-Do czego zmierzasz?
-Muszę zniknąć z małą. Nie może nas znaleźć.
-Nie pozwolę ci wrócić na Ukrainę do Aleksa. Nawet o tym nie myśl.
-To co ja mam zrobić?!- zdenerwowałam się- Czekać, aż kolejny raz spróbuje nam ją zabrać?! Nie będę ryzykować jej życiem. Widziałam jak się denerwował, gdy płakała. On może zrobić jej krzywdę.
-Mam pomysł.
-Jaki?
-Może pojechałabyś do mojego kolegi do Włoch- zaproponował- Mógłbym zadzwonić do niego w każdej chwili.
-Do jakiego kolegi?
-Do Kurka.
-Myślisz, że się zgodzi?
-Mam nadzieję. Na Ukrainę was nie puszczę.
Gdy Kosok dzwonił poszłam zajrzeć do córki. Bałam się ją spuścić z oczu. Słodko wyglądała, gdy spała. Poczułam rękę na ramieniu. Wyszliśmy, żeby nie obudzić małej.
-I co?
-Nie ma żadnego problemu z jego strony.
-A z innej jest?
-Tak z mojej- nie rozumiałam- Będę za wami cholernie tęsknił.
Przytuliłam go, a potem pocałowałam. Poszłam się wykąpać, a później zasnęłam wtulona w siatkarza. Rano obudził mnie zapach naleśników. Poszłam do kuchni i zastałam środkowego przy kuchence.
-Smakowicie pachnie.
-Chcę cię po rozpieszczać, bo nie dużo czasu mi na to zostało- pocałował mnie.
Po śniadaniu obudziła się Wierenika. Kosa zarządził, że do naszego wyjazdu to on będzie ją przewijał, kładł spać i wszystko inne, bo chce się nią nacieszyć.
-Kiedy my mamy wyjechać?- spytałam.
-Bartek powiedział, że kiedy chcecie. Sprawdźmy loty- zaproponował i wziął laptopa- Za dwa dni- spuścił głowę- Za szybko.
-Idealnie. Spakuję się i Petro nie zdąży nam nic zrobić- położyłam środkowemu ręce na policzkach- Kocham cię. Wrócę jak wszystko się uspokoi, ale zrozum, że nie możemy narażać córki.
-Wiem- westchnął.
Czas mijał strasznie szybko. Nim się obejrzałam siedziałam w samolocie. Czy wszystko musi być takie skomplikowane? Dzięki Petrowi wyjechałam z Ukrainy i poznałam Grześka. Przez niego muszę się ukrywać i nie mogę być szczęśliwa. Czy człowiek może, aż tak się zmienić? A może zawsze taki był tylko ja patrzyłam na niego przez przysłowiowe różowe okulary. Jednak Tatiana też nie mogła uwierzyć, że zrobił coś takiego. Już nie wiedziałam co mam myśleć. Lot minął dość spokojnie. Na lotnisku szukałam Kurka. Nie trudno było go dostrzec. Podeszłam do niego.
-Jestem Marina- podałam mu rękę.
-Bartek- uścisnął ją i się uśmiechnął- Miło poznać. A ta kruszyna to pewnie Wierenika?- spojrzał na moją córkę.
-Tak- wymusiłam uśmiech.
Wziął walizki i poszliśmy do samochodu. W drodze zaczął mnie o wszystko wypytywać.
-Grzesiek streścił mi pokrótce o co chodzi, ale mogłabyś opowiedzieć pełną wersję historii?
Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam ochoty o tym mówić, ale musiałam. Pomagał nam i miał prawo wszystko wiedzieć. Podczas opowieści wszystko wracało. Gwałt, pobicie, szpital, wieść, że poroniłam, to jak uwięził mnie w magazynie, strach o córkę. Gdy skończyłam po policzku poleciały mi łzy.
-Ej nie płacz. Skąd w ogóle biorą się tacy ludzie?- nie dowierzał.
-Nie wiem. Chciałabym, żeby zniknął- wyznałam- Żeby zniknął i nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu.
-To zrozumiałe.
Dotarliśmy do mieszkania. Było przestronne i modnie urządzone.
-Tu będziecie mieszkać- Kurek pokazał mi pokój gościnny- Myślę, że powinniśmy się dogadać.
-Też tak myślę- uśmiechnęłam się lekko.
-Ja mam codziennie treningi, ale ten rytm dnia raczej znasz. Jak będziesz chciała mogę załatwić wam wstęp na mecz. Gdy będziesz czegoś potrzebowała mów.
-Dziękuję za wszystko.
-Nie ma za co. Mogę pomóc to pomagam- zaśmiał się.
Usiadłam na łóżku. Córka spała mi na rękach. Nie wiem ile będę musiała tu zostać. Nie było źle, ale już tęskniłam za Grześkiem.

Za późną porę przepraszam, ale miałam dziś strasznie zwariowany dzień :) Miałam lekcje teoretycznie, bo w praktyce zostałam z nich zwolniona, bo Perłowski był u mnie w szkole i przygotowywałam salę na jego przyjście :D Wytypował mnie do konkursu z wiedzy o Resovii. Dobra nie zanudzam was opowieściami. 10 komentarzy = nowy rozdział.

czwartek, 30 maja 2013

Rozdział XIX

       Tydzień minął dość spokojnie. Chodziłem na treningi, Marina odzyskała pracę, a Wierenikę zabieraliśmy ze sobą na halę. Chłopaki bardzo polubili moją córkę. Każdy brał ją na ręce, przytulał. Marinę też przywitali z otwartymi ramionami. Petro nie dzwonił co mnie ucieszyło, bo nie chciałem denerwować ukochanej. Miałem nadzieję, że policja szybko go złapie. Gdy po treningu wróciliśmy do domu mała spała. Położyłem ją w łóżeczku i poszedłem do kuchni pomóc Marinie. Podszedłem i objąłem ją od tyłu.
-Co szykujesz?
-Spaghetti.
-A może wyjdziemy później z Wiereniką na spacer?
-W sumie czemu nie- uśmiechnęła się.
Pomogłem jej z obiadem. Gdy zjedliśmy Marina poszła nakarmić córkę. Podczas spaceru spotkaliśmy Pita. Usiedliśmy na ławce i rozmawialiśmy.
-Jak on cię przekonał do powrotu?
-W sumie to nie musiał za dużo robić, bo sama chciałam wrócić, ale bałam się o dziecko.
-Nie masz o co. Ma takiego tatę i takiego wujka- wskazał na siebie- Że nikt nawet się do małej nie zbliży.
-W sumie racja- zaśmiała się.
-Kiedy zamierzacie ją ochrzcić?
-Nie wiem. Chciałabym, żeby Tatiana została chrzestną, ale musiałabym ją tu sprowadzić.
-Pomogę ci- zaproponowałem- Pit skoro zeszliśmy już do tego tematu to mam prośbę do ciebie.
-Jaką?
-Nie domyślasz się?
-Ale na serio?- uśmiechnął się, a ja kiwnąłem głową- Będę chrzestnym- ucieszył się.
Długo rozmawialiśmy, ale w końcu udaliśmy się do domu.
-Grzesiek pójdziesz do sklepu? Nie ma pieluch.
-Jasne już- pocałowałem ją, wziąłem portfel i wyszedłem.
Długo nie wiedziałem, które wziąć. Zawsze to Marina je wybierała. W końcu kupiłem je i wróciłem do domu.
-Grzesiek! Nie ma jej rozumiesz?! Nie ma Wiereniki!
-Co?! Kiedy się zorientowałaś?!
-Przed chwilą! Wyszłam z kąpieli i chciałam ją nakarmić, a jej nie było! Grzesiek zostawiłeś otwarte drzwi?!
O kurde. Faktycznie nie zamknąłem mieszkania. To moja wina. Przytuliłem Marinę i starałem uspokoić, chociaż sam byłem zdenerwowany.
-Kochanie spokojnie
-Jak mam być spokojna jak ktoś mi porwał dziecko?!
Zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-I co? Jeszcze raz chcesz mnie okłamać?- to był Petro.
-Niby w jakiej sprawie?
-Razem z Mariną mamy dziecko, które teraz jest ze mną. Mówiłem, że będę się nim zajmował.
-Jeśli zrobisz coś mojej córce to cię zabije!
-To moja córka i będzie ze mną. Pożegnajcie się z jej widokiem- zaśmiał się i rozłączył.
-Mów co się dzieje!
-To Petro porwał Wierenikę. Uważa, że to jego córka.
-Skąd bierze takie pomysły?!
-To moja wina- szepnąłem- Powiedziałem mu, że byłaś w ciąży z nim, ale poroniłaś. Uznał, że go okłamałem i, że to jego dziecko.
-Co?! Dlaczego mu powiedziałeś? Obiecałeś mi, że on jej nie skrzywdzi!
-Kochanie- chciałem ją przytulić.
-Zostaw mnie!
Wzięła kurtkę i wyszła. Wkurzyłem się. Pojechałem na komisariat.
-Czy wy nie umiecie złapać jednej osoby?!
-To znowu pan.
-Tak ja! Petro porwał mi córkę, a jak widzę nic nie robicie, żeby go złapać!

Marina:

        Nie wiedziałam co robię. Biegłam przed siebie. Chciałam uciec od tego wszystkiego, ale nie mogłam. Po co ja tu wróciłam? Petro miał moją córkę. Strasznie się o nią bałam. Przypomniał mi się magazyn, w którym mnie więził. Nie czekając pobiegłam tam. Już przed budynkiem słychać było płacz dziecka. Moje serce szybko biło. Powoli weszłam do środka.
-Przestaniesz płakać?!- Petro krzyczał- Ile można?!
Wzięłam głęboki oddech i ukryłam się. Chociaż serce mi się krajało, gdy słyszałam płacz córki musiałam siedzieć cicho. W końcu Petro nie wytrzymał i wyszedł, a ja podeszłam do córki i wzięłam ją na ręce.
-Spokojnie kochanie, wszystko będzie dobrze.
Wtedy usłyszałam otwieranie drzwi magazynu i zamarłam.

Coś słabo wam poszło, ale rozdział dodaję, bo udał mi się komers i jestem w dobrym nastroju. 10 komentarzy = nowy rozdział ;)

środa, 29 maja 2013

Rozdział XVIII

        Przez dłuższą chwilę nic nie mówiłam. Znałam odpowiedź bardzo dobrze, ale nie chciałam ranić Aleksa.
-Powiedz prawdę. Chcesz wrócić do Polski?
-Nawet jeśli to nie zrobię tego. Za bardzo bałabym się o małą- przytuliłam mocniej córkę.
-Ty nadal go kochasz- szepnął- Nie będziesz ze mną szczęśliwa myśląc cały czas o nim. Wróć z nim. On cię kocha i zajmie się wami.
-Ale Aleks- zaczęłam.
-Ja rozumiem. Znajdź szczęście.
Wtedy do sali wszedł Grzesiek, a Aleks wyszedł. Kosok położył misia i kwiaty, a potem usiadł koło mnie.
-Wszystko słyszałem- powiedział i uśmiechnął się- Kochanie jak tylko wyjdziesz zabieram cię z powrotem do Rzeszowa.
-Grzesiek, ale obiecaj mi coś.
-Wszystko co chcesz.
-Nie pozwolisz, żeby małej coś się stało.
-Obiecuję- uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował- Mogę?- wyciągnął ręce po córkę, a ja mu ją podałam- Jest cudowna.
Następnego dnia wypisali mnie ze szpitala. Kosa bardzo się o nas troszczył. Chciał wszystko robić za mnie. Przewijać małą, usypiać. Gdyby mógł to pewnie karmiłby ją piersią. Pojechaliśmy do domu Aleksa po moje rzeczy i tego samego dnia mieliśmy jechać do Polski.
-Myślisz, że odzyskam starą pracę? Czy już kogoś znaleźli?- spytałam.
-Czeka na ciebie- uśmiechnął się.
Aleksa w domu nie było, bo miał dyżur. Wierenika spała, więc spokojnie spakowałam się. Mieliśmy już wychodzić, ale w tym momencie wrócił Aleks.
-Możemy porozmawiać?- spytał.
-Jasne. Grzesiek zaczekasz?
-Oczywiście- wziął ode mnie córkę.
-Chciałem ci tylko życzyć szczęścia i powiedzieć, że zawsze możesz na mnie liczyć. Gdybyś wróciła kiedyś na Ukrainę przyjeżdżaj do mnie.
-Dziękuję. Jesteś wspaniałym przyjacielem- przytuliłam go.
-Szkoda, że tylko przyjacielem, ale rozumiem, że kochasz Grześka.
Pocałowałam go w policzek i wyszłam. Pojechaliśmy na dworzec i wsiedliśmy do pociągu. Bałam się o córkę. Petro był na wolności i mógł nas znaleźć, ale musiałam iść za głosem serca.

Grzesiek:

          Byłem najszczęśliwszym facetem na ziemi. Marina razem z naszą córką wracali ze mną do Rzeszowa. Będziemy mogli stworzyć wspaniałą rodzinę. Gdy dotarliśmy do domu zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-Kłamałeś! Marina wcale nie poroniła! Mamy dziecko!
-Co? Petro to nie twoje dziecko.
-Tak, a niby czyje co?!- denerwował się- Przysięgam, że je wam zabiorę!
-Żaden sąd nie przyzna ci praw do dziecka, bo po pierwsze jesteś przestępcą, a po drugie nie jesteś jego ojcem.
-A kto powiedział, że chcę na drodze sądowej to rozstrzygać? Nie znasz dnia, ani godziny, w której zniknie od ciebie dziecko.
-Nie porwiesz go!- zdenerwowałem się, gdy zrozumiałem do czego zmierza.
-Przekonamy się- powiedział i się rozłączyłl.
Nie mogłem powiedzieć o tym Marinie, bo by się zdenerwowała i mogłaby chcieć wyjechać, a dopiero co ją sprowadziłem. Postanowiłem zadzwonić po Pita. Chciałem, żeby został z nimi, a ja pojechałbym na policję. Na szczęście się zgodził. Gdy dotarłem na posterunek byłem wkurzony.
-Można wiedzieć co wy robicie?!
-Nie wiem o co panu chodzi- policjant wydawał się być spokojny.
-Przestępca, którego szukacie chodzi bezkarnie po ulicy! Dziś sprowadziłem Marinę z dzieckiem do Polski, a on już o tym wie! Musiał nas widzieć! Czemu nie możecie go złapać?! Może skrzywdzić moją rodzinę!
-Proszę się uspokoić i opowiedzieć mi dokładnie całą rozmowę.
Westchnąłem i usiadłem. Wiedziałem, że krzyki nic tu nie zdziałają. Po godzinie mogłem iść do domu. Zastałem tam Piotrka z Wiereniką na rękach. Wydawał się być tym przerażony.
-Ooo szkolisz się?- zacząłem się śmiać.
-Bardzo śmieszne. Mów czego się dowiedziałeś.

Mimo tego, że było mało czasu udało wam się. Oto rozdział. 10 komentarzy=nowy rozdział. A ja lęce się na komers szykować. 

wtorek, 28 maja 2013

Rozdział XVII

       Co ja mam robić? Z jednej strony Aleks, który przez całą ciążę się mną opiekował, a z drugiej Grzesiek. Był ojcem dziecka i miał prawo być przy porodzie, ale czy potem zapomni o mnie? Najchętniej wyprosiłabym ich obu, ale nie chciałam zostać sama.
-Aleks wyjdź- powiedziałam cicho.
-Marina proszę cię.
-Nie słyszałeś co powiedziała?- Kosa już zajął miejsce obok mnie.
Spojrzał na mnie smutno i opuścił porodówkę. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Kierowałam się głosem serca. Znów przyszedł skurcz i krzyknęłam.
-Oddychaj- środkowy trzymał mnie za rękę- Oddychaj- powtórzył i sam zaczął głęboko oddychać.
-To ja rodzę czy ty?!- wkurzyłam się- Chętnie się z tobą zamienię!
Po dwóch godzinach istnych męczarni usłyszałam płacz dziecka. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Grześka. Też się uśmiechał. Gdy pielęgniarka podała mi dziecko zobaczyłam na jego policzku łzę. Wzruszył się.
-Gratuluję córki- powiedział lekarz- Jak dasz jej na imię?
-Wierenika- odpowiedziałam nie patrząc na Kosoka
-Śliczne- powiedział Grzesiek.
W tym momencie nie liczyło się dla mnie nic prócz małej kruszynki, którą trzymałam na rękach. To było moje dziecko. Nigdy nie pozwolę, żeby ktoś ją skrzywdził tak jak Petro zrobił to mi. Dostanie co tylko będzie chciała. Zabrali małą na badanie, a mnie przewieźli na salę. Nie mogłam się doczekać, aż oddadzą mi córkę. Gdy w końcu mi ją przywieźli nie mogłam oderwać od niej oczu. Ktoś zapukał.
-Proszę- powiedziałam.
-Mogę?- w drzwiach pojawił się Aleks.
-Jasne, wchodź- uśmiechnęłam się.
Wszedł z wielkim miśkiem i bukietem róż.
-Nie trzeba było.
-Trzeba było. W końcu nie codziennie rodzisz dziecko- mrugnął do mnie.
-No prawda, a nie widziałeś może Grześka?
-Wychodził- odpowiedział tylko i podszedł do mnie.

Grzesiek:

          Nie mogłem powstrzymać łez, gdy zobaczyłem swoją córkę. Jeszcze wczoraj nie wiedziałem, że Marina spodziewa się dziecka, a dziś zostałem ojcem i czułem się z tym cudownie. Wyszedłem ze szpitala po coś dla dziecka i Mariny. Zadzwoniłem też do Pita.
-Siema Kosa. Co tam?- usłyszałem na wstępnie.
-Nie uwierzysz.
-Czekaj ty płakałeś?
-Ze szczęścia. Zostałem ojcem.
-Co? Ale jak?
-Nie wiesz jak się robi dzieci? Marina, gdy wyjechała była w ciąży. Dziś urodziła.
-Super, ale...czekaj to nie za wcześnie.
-To przeze mnie- westchnąłem- Zdenerwowała ją moja wizyta i bójka z Aleksem, przez co zaczęła rodzić.
-A kto to?
-Narzeczony Mariny.
-Pobiłeś nowego ukochanego Mariny?!
-Piotrek, ale ona za niego nie wyjdzie. Nie pozwolę na to. Zabieram ją do Polski razem z córką.
-Macie córkę? A jak dacie jej na imię?
-Wierenika.
-Ale to ukraińskie imię. Myślałem, że jakieś polskie wybierzecie. Jednak ładne jest.
-Poczekaj, aż małą zobaczysz. Muszę już kończyć.
-Domyślam się. Niesie cię do rodziny- zaśmiał się- Leć. Cześć.
Rozłączyłem się i zacząłem szukać sklepu. Po 10 minutach miałem kupionego miśka dla córki i kwiaty dla Mariny. Zadowolony wróciłem do szpitala. Uchyliłem drzwi i usłyszałem rozmowę Aleksa z moją ukochaną.
-Zanim on się pojawił wszystko było ustalone. Nasz ślub miał się odbyć po porodzie. Proszę nie zmieniaj naszych planów przez niego.
-Ale ja sama nie wiem co mam robić. Z jednej strony uważam, że lepiej jest tu mieszkać, bo nie ma tu Petra, a z drugiej...
-Chcesz wrócić do Polski?
Czekałem na odpowiedź jak na wyrok. Od tego zależało czy z nią będę.

Spisaliście się świetnie, wiec dalej 10 komentarzy = nowy rozdział. Czas macie do jutra do 16, bo później nie dam rady dodać rozdziału, bo idę na komers :)

poniedziałek, 27 maja 2013

Rozdział XVI

-Marina? To prawda?- Grzesiek spojrzał na mnie smutno.
-Ja..- zaczęłam.
-Tak to prawda!- Aleks widział, że się waham i sam chciał wszystko załatwić- Będziemy mieli z Mariną dziecko i planujemy ślub. To chyba normalne.
-Nie ciebie pytałem. Marina?- spojrzał na mnie.
Nie wiedziałam co robić. Prawda mogła wszystko zepsuć. Myślałam, że znalazł szczęście u boku innej, a zamiast tego on mnie znalazł. Czy zapomni o mnie, gdy dowie się, że noszę pod sercem jego dziecko? Miałam duże wątpliwości, ale nie chciałam go okłamywać.
-Tak to twoje dziecko- szepnęłam i spuściłam głowę.
-Dlaczego mi nie powiedziałaś?- usiadł obok mnie i wziął za ręce- Kocham cię rozumiesz? Chcę zająć się tobą i naszym dzieckiem.
-Ze mną nie będziesz miał normalnego życia. Petro cały czas będzie mnie szukał. Przez te kilka miesięcy było dobrze. Mieliśmy spokój, jeśli wrócę to się zmieni. Proszę wróć do Polski i zapomnij o mnie, oraz o tym co tu usłyszałeś. Zapomnij, że jestem z tobą w ciąży.
-Czy ty w ogóle się słyszysz? Jak mogę o tym zapomnieć? Kobieta, którą kocham spodziewa się mojego dziecka! Marina nie odpuszczę. Nie stracę cię rozumiesz? Nie dam ci tu zostać, zabieram cię ze sobą do Rzeszowa.
-Nie pozwolę na to- włączył się Aleks.
-Nie pytam cię o zdanie- środkowy wstał- Będę miał z Mariną dziecko i chcę z nią być.
-Grzesiek proszę wyjdź- po moich policzkach poleciały łzy.
Odwrócił się do mnie. Miał zdziwioną minę.
-Na prawdę chcesz z nim zostać? Przecież mnie kochasz, wiem to!
-Kocham, ale to się nie uda. Dopóki Petro jest na wolności nie wrócę do Polski.
-Nie uzależniaj od niego całego swojego życia! Słuchaj serca.
-Obecnie słucham rozsądku. Boję się o dziecko nie rozumiesz? On mógłby chcieć je skrzywdzić.
-Nie pozwoliłbym mu na to.
-Wyjdź i wracaj do Polski. Zapomnij o mnie tak będzie lepiej.
-Nie umiem! Kocham cię!
-Nie słyszałeś co powiedziała?- Aleks się zdenerwował- Zostaw nas w spokoju!
-Nie z tobą rozmawiam zrozum to! Wszystko zależy od Mariny, a ty swoją obecnością wywierasz na nią presję!
-A ty nie? Przyszedłeś tu jakby nigdy nic się nie stało i zakłócasz nasz spokój, który długo budowaliśmy. Była szczęśliwa bez ciebie, spokojna, a teraz? Zdenerwowałeś ją, a nie wolno tego robić, bo jest w ciąży!
-Zostaw nas samych- środkowy poprosił Aleksa.
-Chyba śnisz.
-Aleks. Wyjdź porozmawiam z nim i sobie pójdzie.
-Jesteś pewna?
Gdy kiwnęłam głową posłusznie wyszedł. Grzesiek usiadł obok mnie i spojrzał mi w oczy. Spuściłam głowę.
-Proszę wróć ze mną do Polski- szepnął.
-Nie mogę. Tu jest moje życie. Nie muszę się martwić o dziecko, bo Petra tu nie ma. Proszę wyjedź i zapomnij o mnie, o ciąży.
-Nigdy. Kocham was. Nie zabronisz mi walczyć o ciebie, o moje dziecko, o naszą rodzinę.
-Masz rację nie mogę ci zabronić, ale będziesz musiał wrócić do Polski, a ja tu zostanę.
-Wyjdziesz za niego?- głos mu zadrżał.
-Nie wiem.
Położyłam rękę na brzuchu, bo mały mnie kopnął. Zaraz na mojej pojawiła się dłoń środkowego. Uśmiechnął się, gdy poczuł ruch. Tak bardzo nie chciałam mu tego odbierać, ale nie widziałam innego wyjścia.
-Nie wychodź za niego- powiedział po dłuższej chwili- Wrócę do Polski i dopilnuję, żeby złapali Petra, a potem was sprowadzę.
-Nie wiesz ile to zajmie i czy w ogóle się uda.
-Uda- powiedział pewnie- Sprowadzę was jak tylko go złapią.
-Nie pozwolę ci jej zabrać!- do pokoju wszedł Aleks- Nie po to tyle się o nią starałem, żeby teraz ją stracić.
Złapał Grześka za koszulkę. Zaczęli się bić. Krzyczałam, żeby przestali, ale nie pomagało. Wstałam i próbowałam ich rozdzielić. W tym momencie poczułam przeszywający ból u dołu brzucha i krzyknęłam. Od razu przestali i znaleźli się przy mnie.
-Marina co jest?- spytał Aleks.
-Nie wiem ja chyba rodzę- powiedziałam i znów jakby na potwierdzenie moich słów poczułam silny ból.
-Jeszcze miesiąc! To twoja wina!- wskazał na środkowego i wziął mnie na ręce.
-Daj mi ją!- krzyczał Kosok.
W końcu Aleks zabrał mnie do szpitala, a Kosa jechał zaraz za nami. Lekarze znali mnie i od razu się mną zajęli. Leżałam już na porodówce, a koło mnie stał Aleks. Lekarz wszedł i uśmiechnął się do mnie.
-No Marino miesiąc przed terminem, ale damy radę.
Wtedy do sali wbiegł Grzesiek i wziął mnie za rękę.
-Przepraszam, ale na sali może być tylko jedna osoba. Kto ma wyjść?- spytał mnie lekarz.
Spojrzałam na obu mężczyzn. 

Jesteście niesamowici. To teraz podnieśmy troszkę poprzeczkę 10komentarzy = nowy rozdział :) 

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział XV

-Łżesz!- krzyknął, ale wyczułem, że...płacze?
-Wcale nie. Zabiłeś własne dziecko.
-Przestań to powtarzać!- rozłączył się.
Minęły cztery miesiące. Przez ten czas starałem się szukać Mariny na własną rękę, ale nie wychodziło mi to. Dopiero miesiąc temu zdecydowałem się wynająć innego detektywa i właśnie wezwał mnie do siebie. Z wielką nadzieją jechałem do niego. Zapukałem do drzwi.
-O witam panie Grześku. Zapraszam.
-Wie pan coś o Marinie?- spytałem z nadzieją.
-Wiem i to dość dużo. Mam kilka wiadomości- wyciągnął z biurka jakąś kopertę i mi podał.
-Co to jest?
-Zdjęcie pani Mazajło zrobione tydzień temu.
Szybko je wyjąłem. Mało serce mi nie pękło. Na fotografii szła z jakimś facetem pod rękę i była w zaawansowanej ciąży! Detektyw wyczuł moją zmianę nastroju.
-Z tego co się dowiedziałem razem z tym panem jest zaręczona. Po porodzie mają wziąć ślub- spuściłem głowę- Pani Mazajło jest w ósmym miesiącu ciąży.
Ożywiłem się. Ósmym? Czy ja mogę być ojcem tego dziecka? Zakiełkowała w moim sercu nadzieja.
-A czy jest pan pewien, że Marina jest w ciąży z tym facetem?
-Nie mam pojęcia powiem szczerze. Mogę podać panu jej adres.
-Poproszę.
Zapisał mi wszystko na kartce. Podziękowałem mu i zapłaciłem. Pojechałem od razu na halę i poszedłem do trenera.
-O Grzesiek. Co cię sprowadza?
-Chciałbym wziąć kilka dni wolnego.
-Hmm w pełnym składzie będziemy dopiero za jakiś czas, więc nie będzie, ale za tydzień masz się stawić na treningu.
-Dziękuję- uśmiechnąłem się.
Pojechałem do domu i sprawdziłem pociąg. Miał być jutro rano. Wyłączyłem komputer i zacząłem się pakować. Wziąłem tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Nastawiłem budzik i położyłem się. Czy Marina jest ze mną w ciąży? Czy to możliwe, że to dziecko jest moje? Nadzieja tliła się w moim sercu. Następnego dnia wsiadłem do pociągu z nadzieją, że jeszcze tego samego dnia zobaczę Marinę.

Marina:

     Leżałam na kanapie i trzymałam rękę na brzuchu. Mały był dziś wyjątkowo ruchliwy. To uczucie było cudowne. Aleks ciągle mi powtarzał, że dzięki tej ciąży „rozkwitam”. Uśmiechnęłam się.
-Marina- Aleks wrócił do domu- Jak mały?- zapytał uśmiechnięty i kucnął obok mnie.
-Strasznie kopie.
-Mogę?- spytał.
-Jasne.
Położył rękę na moim brzuchu i uśmiechnął się. Dbał o mnie, pilnował, żebym nic nie dźwigała, zdrowo się odżywiała, nie denerwowała. Wiedziałam, że mnie kocha, ale ja do tej pory nie mogłam mu tego powiedzieć. W moim sercu był Grzesiek. Nie mogłam go stamtąd wyrzucić i chyba nie chciałam. Miałam tylko nadzieję, że on o mnie zapomni, że ułoży sobie szczęśliwie życie. Ze mną miałby je bardzo skomplikowane, a nie chciałam mu sprawiać trudności.
-Marina słuchasz mnie?- głos Aleksa wyrwał mnie z zamyślenia.
-Przepraszam co mówiłeś?
-Pytałem czy wybrałaś już imię dla dziecka.
-Jeszcze nie, ale zastanawiałam się nad Wierenika dla dziewczynki i Ivan dla chłopca.
-Mi się podoba- uśmiechnął się- Jeśli pozwolisz chciałbym uznać je za swoje.
-Aleks nie mogłabym cię o to prosić.
-Ale to nie ty prosisz tylko ja. Chcę je wychować jak swoje, chce żeby traktowało mnie jak ojca i nigdy się nie dowiedziało, że nie jest moim biologicznym dzieckiem.
Zadzwonił dzwonek.
-Wrócimy do tego tematu- dodał i poszedł otworzyć.
Po chwili do pokoju wpadł Grzesiek. Moje serce zaczęło mono bić. Środkowy spojrzał mi w oczy, a potem przeniósł wzrok na mój brzuch.
-Marina- w jego głosie dało się wyczuć miłość- Powiedz mi. Czy to jest moje dziecko?- spytał z nadzieją.
-Nie!- do pokoju wszedł Aleks- Moje! 

Super się spisaliście, więc 5 komentarzy = nowy rozdział. Dziś dzień matki pamiętaliście? Ja nie mogę zapomnieć, bo urodziłam się w dzień matki :D 

piątek, 24 maja 2013

Rozdział XIV

         Leżałam na kanapie w salonie. Miałam dziś wolne. Postanowiłam pracować dopóki dam radę, bo nie chciałam być zależna od Aleksa. Wtedy wrócił ze szpitala.
-Marina?- podszedł do mnie- Jak się czujesz?
-Dobrze- uśmiechnęłam się lekko- Miło, że się o mnie troszczysz.
-Zawsze to robiłem tylko dopiero teraz się ujawniłem- musnął mój policzek- Idę zrobić obiad. Musisz się dobrze odżywiać.
Gdy poszedł westchnęłam. Wiedziałam, że od teraz to jest moje życie, że nie uda mi się wyjechać z Ukrainy. Wstałam i poszłam pomóc Aleksowi. Po obiedzie wyszliśmy na spacer do parku. Spotkaliśmy panią z domu dziecka, w którym się wychowywaliśmy.
-Marina, Aleks- uśmiechnęła się- Jak miło was widzieć.
-Panią też.
-Widzę, że u was wszystko dobrze- spojrzała na mój brzuch.
-Tak bardzo dobrze- Aleks objął mnie- Jak pani widzi w końcu udało mi się i mam ją przy sobie.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę. Wiecie już czy to będzie chłopiec, czy dziewczynka?
-Nie- odpowiedziałam- Chce, żeby to była niespodzianka.
-Większość osób woli niespodzianki- zaśmiała się- Kiedy wzięliście ślub?
-My jeszcze nie jesteśmy małżeństwem- spuściłam głowię.
-Jeszcze- podkreślił mój towarzysz i uśmiechnął się.
-Myślałam, że jesteście po ślubie- zdziwiła się- Ale kiedy planujecie.
-Po porodzie- odpowiedział bez wahania.
Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, powspominaliśmy dawne czasy. W końcu wróciliśmy do domu. Zdjęłam kurtkę i poszłam do sypialni.
-Jesteś zła?
-Nie. Aleks mówiłam ci, że decyzję podejmę po urodzeniu dziecka. Na razie nie mówmy nikomu o ślubie, bo on nie jest planowany.
-Wiem przepraszam- pocałował mnie w czubek głowy.
-No dobra nie rozmawiajmy o tym. Już dość późno. Idę się wykąpać jutro trzeba iść do pracy.
-Marina chciałbym o tym z tobą porozmawiać- zaczął- Ty nie powinnaś już pracować. Ciąża się rozwija musisz odpoczywać. Idź na zwolnienie.
-Już?- zdziwiłam się- Myślałam, że z dwa miesiące jeszcze spokojnie przepracuję. No dobrze jutro pójdę po raz ostatni i powiem, że biorę zwolnienie.
-Dziękuję- uśmiechnął się.

Grzesiek:

           Na treningu wyżywałem się na piłce. Byłem wściekły przez tego detektywa. Zmarnowałem tyle czasu. Marina nadal nie odzywała się, a ja odchodziłem od zmysłów. Chciałem móc znów ją przytulić, pocałować. Nie dopuszczałem do siebie myśli, że jej nie znajdę. Trener widział moją wściekłość i wziął mnie na rozmowę.
-Grzesiek dobrze ci idzie, ale nie możesz chodzić taki nabuzowany. Wiem, że chodzi o Marinę. Ona wyjechała, zapomnij o niej. Dzięki temu może teraz spokojnie żyć i ty też. Ten cały Petro was nie męczy.
-Trenerze, ale ja nie umiem bez niej wytrzymać. Muszę ją znaleźć.
-Aż tak bardzo ci na niej zależy?
-Najbardziej na świecie.
-To w takim razie szukaj jej. Po ostatnim meczu z ZAKSĄ masz dwa tygodnie wolnego. Wykorzystaj to i znajdź ją.
-Taki mam zamiar- uśmiechnąłem się.
-No idź już do szatni- klepnął mnie po ramieniu.
-Dziękuję.
Przebrałem się i pojechałem do domu. Jak ją znaleźć. Gdy dotarłem sprawdziłem trasę pociągu, którym jechała. Zapisałem wszystkie przystanki na Ukrainie. Nie wiedziałem czy to coś da, ale od czegoś trzeba zacząć. Zadzwonił telefon. Nie znałem tego numeru, ale odebrałem.
-Halo.
-Gdzie ona jest?!
-Kto mówi?
-Nie poznajesz mnie? Zabrałeś mi ukochaną i gdzieś wywiozłeś.
-Petro?
-No jednak nie jesteś taki głupi. Szukam jej od czterech miesięcy. Gdzie ją wywiozłeś?!
-Sama uciekła. Przez ciebie. Bała się, że teraz ją zabijesz.
-Teraz? A kogo niby wcześniej zabiłeś?
-No tak nic nie wiesz o swojej zbrodni.
-Gadasz jak jakiś psychicznie chory!
-Mówię szczerą prawdę. Masz już jedno życie na sumieniu. Życie własnego dziecka.
Po drugiej stronie zapadła cisza. Uznałem, że trawi tą wiadomość.
-Zabiłeś własne dziecko- powtórzyłem- Nie miałeś pojęcia, że Marina była w ciąży, bo nie zdążyła ci powiedzieć. Pobiłeś ją, a ona poroniła. Jesteś zwykłym gnojkiem!

Dobra kochani tak się nie bawimy. Kolejny rozdział pojawi się tylko jeśli pod tym będzie 5 komentarzy.

środa, 22 maja 2013

Rozdział XIII

-Wyjdź za mnie- powtórzył.
-Aleks proszę cię. Ty wcale tego nie chcesz.
-Chcę- przysunął się do mnie- Od zawsze byłem w tobie zakochany. Jeszcze jak byliśmy w domu dziecka. Pamiętasz jaki byłem smutny, gdy mnie adoptowali? Nie chciałem cię zostawiać. Albo kiedy się dowiedziałem, że wyjeżdżasz z Petrem, z Ukrainy? Myślałem, że mi serce pęknie. Teraz możemy być razem. Zaopiekuję się tobą, dam nazwisko dziecku i dom. Ludzie nie będą mieli powodów do plotek.
-Byłbyś na to gotów dla mnie?
-No pewnie. W każdej chwili.
Przytuliłam się do niego. Wiedziałam, że nigdy nie zastąpi mi Grześka, ale musiałam coś zrobić ze swoim życiem.
-Aleks ja nie umiem wziąć z tobą ślubu, a na pewno jeszcze nie teraz. Daj mi czas na przemyślenie tego wszystkiego.
-Dam ci tyle czasu ile będziesz chciała.
-Do porodu- powiedziałam.
-Niech będzie, ale wprowadź się do mnie. Odciążysz Tatianę, a ja się zajmę tobą i dzieckiem. Zgadzasz się?
-Tak- uśmiechnęłam się lekko.
-Cieszę się. Pomogę ci przewieźć rzeczy kiedy tylko będziesz chciała.
-Może być jutro?- spytałam.
-Jasne- przytulił mnie i pocałował w czoło.

Grzesiek:

      Minęły trzy miesiące. Nadal nic nie wiedziałem o Marinie jakby zapadła się pod ziemię. Detektyw cały czas mówił, że jej szuka, że to nie takie proste, bo na Ukrainie ciężko kogoś znaleźć. Strasznie mnie denerwował. Myślałem nie raz żeby go zwolnić, ale musiałem znaleźć Marinę. Wiedziałem, że nie mogę bez niej żyć. Któregoś dnia znów do niego poszedłem. Miał uchylone drzwi i rozmawiał przez telefon.
-No słuchaj nawet nie wiesz jaka to kopalnia kasy- mówił- Ja nic nie robię, nikogo nie szukam, a oni liczą na to, że znajdę tę osobę i mi płacą. Normalnie kasa za nic. Lepszej roboty nie można sobie wyobrazić- śmiał się.
Aż się we mnie zagotowało. Straciłem przez tego idiotę tyle czasu! Od czterech miesięcy nie wiem co się z nią dzieje. Wszedłem zdenerwowany do gabinetu.
-Muszę kończyć- odłożył słuchawkę- Mam dla pana dobre wieści- zaczął zanim zdążyłem się odezwać- Chyba znalazłem pana...przyjaciółkę.
-Tak?- spytałem ironicznie- A gdzie?
-Nie mogę jeszcze tego zdradzić, bo nie mam pewnej informacji.
-A kiedy będzie pan miał pewną informację?
-Może za tydzień- odpowiedział- A jeśli chodzi o kwestię finansowe- uśmiechnął się lekko pod nosem.
-Jakie kwestie finansowe?!- wkurzyłem się- Pan jest oszustem! Wiem wszystko! Pozwę pana do sądu!
Wyszedłem od niego i pojechałem od razu do Pita. Wysłuchał mnie i pocieszył, ale nie umiałem myśleć o niczym prócz Mariny.
-Otrząśnij się!- Pit już tracił do mnie cierpliwość- Wiem, że ją kochasz, ale znasz takie powiedzenia? Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść, a jeśli naprawdę cię kocha to wróci.
-Ale ja nie chcę dłużej czekać!

Marina:

     Mój brzuszek już zaczął się zaokrąglać. Na myśl o tym, że za pięć miesięcy będę mieć dziecko uśmiechałam się. Przeniosłam się do Aleksa. Pomagał mi we wszystkim, dbał o to, żebym się nie denerwowała i zdrowo odżywiała. Chodził nawet ze mną do ginekologa, jednak nadal myślałam o Grześku. Nosiłam pod sercem jego dziecko. Ludzie zauważali już moją ciążę. Cały czas pytali kiedy z Aleksem weźmiemy ślub, bo przecież dziecko wymaga, żebyśmy byli małżeństwem. Denerwowało mnie to, ale jakoś wytrzymywałam.
-Marina o której idziesz jutro do lekarza?
-O 12, a co?
-Idę z tobą- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Ale masz dyżur- zdziwiłam się.
-Zamieniłem się z kolegą i mogę z tobą iść do ginekologa.
-To super- wysiliłam się na uśmiech.
Nie chciałam przyznać, że wolałabym iść tam z Grześkiem, że chciałabym, żeby wiedział o dziecku, był przy mnie, wspierał. Pewnie już o mnie zapomniał i znalazł sobie inną. W końcu minęło tyle czasu. 

Rozdział dla was. Proszę komentujcie :) 

poniedziałek, 20 maja 2013

Rozdział XII

         W pociągu myślałam tylko o Grześku. Nie chciałam go zostawiać, ale jeśli to miało go uratować przed Petrem to musiałam. Zadzwonił mi telefon. Serce szybciej mi zabiło, gdy zobaczyłam, że dzwoni Kosok. Zawahałam się. Bardzo chciałam usłyszeć jego głos po raz ostatni. Odebrałam.
-Marina błagam wracaj!- nie zdążyłam jeszcze nic powiedzieć- Kocham cię! Proszę nie psujmy tego co nas łączy przez tego dupka!- był zdesperowany.
-Grzesiek ja nie mogę ryzykować, że coś ci się stanie.
-A ja nie mogę cię stracić!
-Zapomnij o mnie. Znajdź dziewczynę, z którą będziesz mógł spokojnie żyć- rozłączyłam się, a po policzkach poleciały mi łzy.
Środkowy dzwonił jeszcze wiele razy, ale nie odbierałam. Gdy dotarłam na miejsce poczułam, że wracam do początku. Westchnęłam, wzięłam torbę i udałam się w dobrze sobie znane miejsce. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi niska blondynka.
-Marina- przytuliła mnie- Co ty tu robisz?
-Cześć Tatiana. Mogę u ciebie zostać trochę?
-Jasne, wchodź- usiadłyśmy w salonie- Co się stało? Przecież udało ci się stąd wyrwać. Dlaczego wróciłaś?
-Przez Petra- spuściłam głowę.
-Nic z tego nie rozumiem, przecież się kochaliście.
Wzięłam głęboki oddech i zaczęłam opowiadać. W wielu momentach mi przerywała i nie dowierzała.
-Jesteś tego wszystkiego pewna? Z tego co opowiadałaś to kochacie się z tym Grześkiem.
-Ja musiałam wrócić. Jakbym została byłby w niebezpieczeństwie. Nie przeżyłabym, gdyby mu się coś stało i to z mojej winy.
Przytuliła mnie i zaprowadziła do pokoju. Westchnęłam i się rozpakowałam.
W ciągu kolejnego miesiąca miałam spokój. Udało mi się znaleźć pracę w szpitalu. Tatiana była dla mnie olbrzymim wsparciem. Pomagała mi we wszystkim. Pewnego dnia w pracy zasłabłam. Lekarze od razu wzięli mnie na badania, chociaż zapewniałam ich, że to przez stres i niewyspanie.
-Marina- powiedział mój kolega z pracy Aleksander- To nie jest stres, ani brak snu. Ty jesteś w ciąży.
-Słucham?- nie wierzyłam w to co słyszę- Ale jak? Przecież ja niedawno poroniłam.
-No nie znaczy, że nie możesz zajść w ciążę- podał mi wyniki- Ojcem dziecka jest Petro?
-Nie.
Aleksa znałam już długo. Wiedział o mnie prawie wszystko.
-To kto?
-Możemy o tym nie rozmawiać?
-No dobra na razie nie, ale po pracy widzę cię u siebie zgoda?
-Niech będzie.

Grzesiek:

        Minął miesiąc, a Marina nadal się do mnie nie odezwała. Często starałem się do niej dodzwonić, ale bez skutku. Piotrek robił wszystko, żebym o niej zapomniał. Brał mnie na imprezy do różnych klubów, a nawet chciał mi założyć profil na portalu randkowym, ale powiedziałem, że to wykluczone.
-Chłopie nie możesz się tak zamartwiać- powtarzał- Sama ci powiedziała, żebyś sobie kogoś znalazł. Będzie inna.
-Nie rozumiesz? Będzie tylko ona.
Nie wytrzymywałem już i poszedłem do prywatnego detektywa. To była moja ostatnia deska ratunku. Musiałem ją znaleźć. Na spotkaniu opowiedziałem mu wszystko co o niej wiem. Obiecał dać mi znać jak tylko czegoś się dowie.
-Ty chyba naprawdę nie możesz bez niej żyć- stwierdził Pit, gdy mu powiedziałem co zrobiłem.

Marina:

        Po pracy udałam się do Aleksa. Otworzył mi uśmiechnięty. Usiadłam w salonie, a on miał przynieść soki. Znów byłam w ciąży i to z kimś kogo kochałam. Tylko jak miałam mu o tym powiedzieć? Może on już znalazł sobie kogoś innego?
-O czym tak myślisz?
-O dziecku i jego ojcu.
-Powiesz mi w końcu co się stało?
Gdy opowiedziałam mu wszystko przytulił mnie. Znał Petra jeszcze przed wyjazdem do Polski, gdy był miły dla innych, gdy wydawało mi się, że mnie kocha. Nie mógł uwierzyć w to co się stało.
-Nawet nie wiesz jak chciałbym ci pomóc- pocałował mnie w głowę.
-Boję się tylko tej ciąży- ciągnęłam- Mieszkamy w małym miasteczku. Ludzie będą gadać i wytykać mnie palcami, że wyjechała i wróciła z brzuchem.
-Marina- zaczął niepewnie i wziął mnie za ręce- Wyjdź za mnie.
-Słucham?

Kolejny rozdział wam oddaję. W zakładce bohaterowie pojawiły się nowe postacie. Proszę komentujcie :)

sobota, 18 maja 2013

Rozdział XI

Wyszłam z komisariatu ze spuszczoną głową. Czekał tam na mnie Grzesiek. Nie wiedziałam jak ja mam mu to wszystko powiedzieć, a szczególnie teraz kiedy zaczęło się między nami układać. Podszedł do mnie i przytulił.
-I co?- spytał.
-Eee...dobrze. Wracajmy do domu ok?
-Jasne już- otworzył mi drzwi.
W drodze nie odezwałam się ani słowem, chociaż Grzesiek starał się rozmawiać. Cały czas myślałam o tym co mówił policjant. Gdy dotarliśmy na miejsce od razu poszłam do łazienki i się tam zamknęłam. Po policzkach poleciały mi łzy, które do tej pory tamowałam. Dlaczego akurat teraz? Ktoś zapukał.
-Marina wszystko dobrze- środkowy się o mnie martwił.
-Tak- łamał mi się głos.
-Ty płaczesz? Co się dzieje? Wyjdź, proszę.
Otworzyłam drzwi i przytuliłam go. Gładził mnie po włosach.
-Co się dzieje?
-Nic.
-Marina proszę powiedź mi.
-A ja cię proszę, żebyś nie pytał.
Na szczęście odpuścił. Następnego dnia miałam wolne. Kosok wyszedł na trening, a ja pojechałam do Pita, bo nadal były tam moje rzeczy. Miałam szczęście, że był jeszcze w domu.
-Powiesz mi co się dzieje?- spytał Nowakowski.
-No dobrze, ale obiecaj, że nie powiesz nic Grześkowi.
-Niech będzie. Obiecuję.
-Wyjeżdżam na Ukrainę.
-Co?! Oszalałaś?!
-Nie. Muszę to zrobić. Policja twierdzi, że jestem w niebezpieczeństwie i wszyscy w moim otoczeniu też. Jeśli wyjadę powinno być spokojniej.
-Nie możesz tego zrobić mi, nam, Grześkowi. Pomyślałaś jak on się poczuje?
-Chyba lepiej, że zniknę teraz niż, gdyby to co jest między nami się rozwinęło. Mogę napisać do niego list i dasz mu go jak zniknę?
-Marina nie mogę mu tego zrobić. On musi wiedzieć.
-Obiecałeś- przypomniałam.
-No dobra- westchnął- W takim razie napisz ten list, ale chcę, żebyś znała moje zdanie. Nie powinnaś wyjeżdżać, a już na pewno nie bez słowa.
-To jedyne wyjście- powiedziałam.
Wzięłam kartkę i zaczęłam pisać.
Grzesiek.
Przepraszam cię za wszystko. Za to jak cię traktowałam na początku naszej znajomości. Chciałeś mi pomóc, a ja to odrzucałam. W końcu po tym wszystkim co się stało przejrzałam na oczy, ale niestety za późno. Wiem na pewno, że cię kocham, ale wiem też, że dopóki z tobą jestem dopóty będziesz w niebezpieczeństwie, a nie przeżyłabym, gdyby ci się coś stało i to z mojej winy. Zniknę z twojego życia. Zapomnij o mnie i znajdź dziewczynę, z którą będziesz mógł spokojnie żyć. Proszę nie szukaj mnie.
Zapieczętowałam kopertę i podałam Pitowi.
-Kiedy zamierzasz zniknąć?
-Jak najszybciej. Sprawdzę kiedy mam najbliższy pociąg.
-Sprawdź tu- podał mi laptopa- Muszę być przygotowany na twoje zniknięcie.
Westchnęłam i zaczęłam szukać. Gdy zobaczyłam kiedy mam najbliższy pociąg zamurowało mnie. Pit wyczuł, że coś nie tak i zaglądnął mi przez ramię.
-Ty sobie chyb a żartujesz?! Za dwie godziny?! Jedź kiedy indziej.
-Nie mogę. Następny jest za tydzień. Do tego czasu za dużo może się wydarzyć. Odwieziesz mnie na dworzec?
Westchnął i przytulił mnie. Po 10 minutach byliśmy na dworcu.
-Pamiętaj, że zawsze możesz wrócić.
-Dziękuję, ale jeśli wyjadę to już raczej nigdy nie uda mi się wrócić do Polski.
-Ale dlaczego?- nie rozumiał.
-Petro ma swoje wady, ale dzięki niemu w ogóle się tu znalazłam. To on wywiózł mnie z Ukrainy. Jeśli tam wyjadę to nie będzie powrotu. Pa- pocałowałam Nowakowskiego w policzek i poszłam kupić bilet. Gdy wsiadałam do pociągu miałam łzy w oczach. Dzięki Petrowi się tu znalazłam i przez niego stąd wyjeżdżam.

Grzesiek:

Uśmiechnięty poszedłem po treningu do szatni. Chciałem się szybko przebrać i biec do Mariny, do domu. Przed halą zatrzymał mnie Pit.
-Grzesiek chyba musimy pogadać- zaczął.
-Ok, ale szybko, bo się do Mariny śpieszę.
-Wiesz co lepiej załatwmy to szybko- podał mi jakąś kopertę.
Zdziwiony wyciągnąłem kartkę. Z każdym słowem coraz bardziej nie mogłem w to uwierzyć. To nie mogło się tak skończyć. Nie dam jej odejść, nie teraz kiedy wiem, że mnie kocha.
-Piotrek gdzie ona jest?!
-W pociągu. Pojechała już na Ukrainę.

Proszę was komentujcie, bo wtedy lepiej się pisze, gdy się wie, że się ma dla kogo :)

czwartek, 16 maja 2013

Rozdział X

-Chcesz powiedzieć, że...- nie umiałem dokończyć.
-Chcę powiedzieć, że się w tobie zakochałam. Mimo że cały czas starałam się temu zaprzeczać i samą siebie przekonywałam, że tak nie jest to już dłużej nie mogę.
-Marina- szepnąłem.
Zbliżyłem się do niej, położyłem ręce na policzkach i musnąłem jej wargi. Czułem, że zaraz oszaleję ze szczęścia. Tak długo na to czekałem. Odsunąłem się od niej i spojrzałem jej w oczy. Widziałem w nich nadzieję.
-Przenieś się do mnie- powiedziałem- Będę cię chronił przed tym kretynem. Nigdy więcej nie pozwolę, żeby cię skrzywdził.
-Grzesiek, ale czy to nie jest za wcześnie?
-Dla mnie nie. Nawet nie wiesz ile na ciebie czekałem.
Uśmiechnęła się i mnie pocałowała. Oparłem ją o ścianę i całowałem po szyi. Ściągnęła mi koszulkę i znów pocałowała. W tym momencie zadzwoniła jej komórka.
-Chyba kogoś pogięło!- wkurzyłem się.
Zaśmiała się i wyciągnęła telefon z kieszeni. Uśmiech od razu zniknął z jej twarzy. Domyśliłem się kto dzwoni.
-Daj mi komórkę- poprosiłem.
-Nie- powiedziała i odebrała, a potem dała na głośnomówiący.
-Nie wiem jakim cudem uciekłaś, ale wiedz, że nie spocznę póki cię nie znajdę!- krzyczał- Nigdy nie dopuszczę do tego, żebyś była z tym siatkarzem! Możesz być tylko ze mną rozumiesz?!
-Petro proszę, daj mi spokój- miała błagalny głos.
-Nigdy rozumiesz?! Będziesz z nim, ale po moim trupie!- rozłączył się.
Spojrzałem na Marinę. Po jej policzkach popłynęły łzy. Przytuliłem ją.
-Nigdy nie pozwolę, żeby cokolwiek ci zrobił.
-Grzesiek, ale ja się nie boję o siebie. Boję się o ciebie. Jeśli przeze mnie coś ci się stanie nie przeżyję tego.
-Nie mów tak- pocałowałem ją- Kocham cię.
-Ja ciebie też.
Uśmiechnąłem się i wpiłem się w jej usta. Oddawała każdy pocałunek. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Ściągnąłem jej bluzkę, a potem spodnie. Nie pozostała mi dłużna i zostałem w samych bokserkach. Delikatnie położyłem ją na łóżku.

Marina:

        Czułam się zupełnie inaczej będąc z Grześkiem. W przeciwieństwie do Petra był delikatny i czuły. W jego ramionach czułam się cudownie i bezpiecznie. Cały strach uleciał i zastąpiło go inne uczucie. Miłość. Wtuliłam się w siatkarza i uśmiechnęłam. Gładził mnie po ramieniu.
-Teraz wszystko się zmieni. Cieszę się, że pozwoliłaś się sobą zająć- pocałował mnie w czubek głowy.
-Dziękuję ci za wszystko. Jesteś wspaniały.
Przytulił mnie mocniej. Tak wtuleni zasnęliśmy. Następnego dnia razem z Grześkiem pojechaliśmy na halę. Chłopaki bardzo miło mnie przywitali. Pytali czy już się dobrze czuję, czy dam radę pracować.
-Na prawdę nic mi nie jest. Mogę normalnie pracować.
W końcu mi uwierzyli. Po treningu przyszedł do mnie na masaż Alek, a potem Zbyszek.
-Słyszałem co się stało- zaczął.
-Nie ma o czym mówić.
-Nie wydaje mi się. Ten Petro jest niebezpieczny.
-Wiem. Policja go szuka. Proszę nie rozmawiajmy o tym.
-No dobra.
Po skończonej pracy wyszłam przed halę. Miałam tam zaczekać na Grześka. W pewnym momencie poczułam na sobie czyiś wzrok. Czułam się niezręcznie i zaczęłam oglądać. Siedział w krzakach. W tym momencie wyszedł Kosok. Podszedł do mnie i chciał pocałować, ale mu nie pozwoliłam.
-Co się dzieje?
-On tam jest.
-Kto?
-Petro. Siedzi w krzakach.
W tym momencie wybiegł i zaczął uciekać. Środkowy pobiegł za nim. Po chwili wrócił.
-Zgubiłem go. Idziemy na policję.
-Po co?
-Zgłosić to.
Po 10 minutach byliśmy na komisariacie. Siatkarz zrobił sporą awanturę. Krzyczał, że policja nawet nie próbuje go złapać, skoro bezkarnie chodzi po ulicy. Policjant poprosił go o wyjście.
-Proszę pani- zwrócił się do mnie- Dla pani własnego dobra i ludzi w pani otoczeniu powinna pani zniknąć z miasta. Czy byłaby taka możliwość?
Zastanawiałam się tylko chwilę. Kiwnęłam twierdząco głową. 

Dodaje rozdział wcześniej niż zamierzałam, ale jakoś mi się smutno zrobiło po skończeniu pierwszego opowiadania. Komentujcie :)