Co
ja mam robić? Z jednej strony Aleks, który przez całą ciążę
się mną opiekował, a z drugiej Grzesiek. Był ojcem dziecka i miał
prawo być przy porodzie, ale czy potem zapomni o mnie? Najchętniej
wyprosiłabym ich obu, ale nie chciałam zostać sama.
-Aleks
wyjdź- powiedziałam cicho.
-Marina
proszę cię.
-Nie
słyszałeś co powiedziała?- Kosa już zajął miejsce obok mnie.
Spojrzał
na mnie smutno i opuścił porodówkę. Nie wiedziałam czy dobrze
robię. Kierowałam się głosem serca. Znów przyszedł skurcz i
krzyknęłam.
-Oddychaj-
środkowy trzymał mnie za rękę- Oddychaj- powtórzył i sam zaczął
głęboko oddychać.
-To
ja rodzę czy ty?!- wkurzyłam się- Chętnie się z tobą zamienię!
Po
dwóch godzinach istnych męczarni usłyszałam płacz dziecka.
Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Grześka. Też się uśmiechał.
Gdy pielęgniarka podała mi dziecko zobaczyłam na jego policzku
łzę. Wzruszył się.
-Gratuluję
córki- powiedział lekarz- Jak dasz jej na imię?
-Wierenika-
odpowiedziałam nie patrząc na Kosoka
-Śliczne-
powiedział Grzesiek.
W
tym momencie nie liczyło się dla mnie nic prócz małej kruszynki,
którą trzymałam na rękach. To było moje dziecko. Nigdy nie
pozwolę, żeby ktoś ją skrzywdził tak jak Petro zrobił to mi.
Dostanie co tylko będzie chciała. Zabrali małą na badanie, a mnie
przewieźli na salę. Nie mogłam się doczekać, aż oddadzą mi
córkę. Gdy w końcu mi ją przywieźli nie mogłam oderwać od niej
oczu. Ktoś zapukał.
-Proszę-
powiedziałam.
-Mogę?-
w drzwiach pojawił się Aleks.
-Jasne,
wchodź- uśmiechnęłam się.
Wszedł
z wielkim miśkiem i bukietem róż.
-Nie
trzeba było.
-Trzeba
było. W końcu nie codziennie rodzisz dziecko- mrugnął do mnie.
-No
prawda, a nie widziałeś może Grześka?
-Wychodził-
odpowiedział tylko i podszedł do mnie.
Grzesiek:
Nie
mogłem powstrzymać łez, gdy zobaczyłem swoją córkę. Jeszcze
wczoraj nie wiedziałem, że Marina spodziewa się dziecka, a dziś
zostałem ojcem i czułem się z tym cudownie. Wyszedłem ze szpitala
po coś dla dziecka i Mariny. Zadzwoniłem też do Pita.
-Siema
Kosa. Co tam?- usłyszałem na wstępnie.
-Nie
uwierzysz.
-Czekaj
ty płakałeś?
-Ze
szczęścia. Zostałem ojcem.
-Co?
Ale jak?
-Nie
wiesz jak się robi dzieci? Marina, gdy wyjechała była w ciąży.
Dziś urodziła.
-Super,
ale...czekaj to nie za wcześnie.
-To
przeze mnie- westchnąłem- Zdenerwowała ją moja wizyta i bójka z
Aleksem, przez co zaczęła rodzić.
-A
kto to?
-Narzeczony
Mariny.
-Pobiłeś
nowego ukochanego Mariny?!
-Piotrek,
ale ona za niego nie wyjdzie. Nie pozwolę na to. Zabieram ją do
Polski razem z córką.
-Macie
córkę? A jak dacie jej na imię?
-Wierenika.
-Ale
to ukraińskie imię. Myślałem, że jakieś polskie wybierzecie.
Jednak ładne jest.
-Poczekaj,
aż małą zobaczysz. Muszę już kończyć.
-Domyślam
się. Niesie cię do rodziny- zaśmiał się- Leć. Cześć.
Rozłączyłem
się i zacząłem szukać sklepu. Po 10 minutach miałem kupionego
miśka dla córki i kwiaty dla Mariny. Zadowolony wróciłem do
szpitala. Uchyliłem drzwi i usłyszałem rozmowę Aleksa z moją
ukochaną.
-Zanim
on się pojawił wszystko było ustalone. Nasz ślub miał się odbyć
po porodzie. Proszę nie zmieniaj naszych planów przez niego.
-Ale
ja sama nie wiem co mam robić. Z jednej strony uważam, że lepiej
jest tu mieszkać, bo nie ma tu Petra, a z drugiej...
-Chcesz
wrócić do Polski?
Czekałem
na odpowiedź jak na wyrok. Od tego zależało czy z nią będę.
Spisaliście się świetnie, wiec dalej 10 komentarzy = nowy rozdział. Czas macie do jutra do 16, bo później nie dam rady dodać rozdziału, bo idę na komers :)
genialny
OdpowiedzUsuńHmm... czyli czeka mnie kolejny wieczór w napięciu :P
OdpowiedzUsuńDzięki za kolejny fantastyczny rozdział! :)
Super!
OdpowiedzUsuńkochamkochamkocham <3
OdpowiedzUsuńnajlepszy blog jaki czytam <3
OdpowiedzUsuńŚwietny blog <3
OdpowiedzUsuńŚwietnie jak zawsze. Proszę niech wróci do Rzeszowa!
OdpowiedzUsuńgenialny blog <3
OdpowiedzUsuńNie moge się doczekać kolejnego wpisu.
OdpowiedzUsuńŚwietny blog <3
Super wpis :)
OdpowiedzUsuń