wtorek, 28 maja 2013

Rozdział XVII

       Co ja mam robić? Z jednej strony Aleks, który przez całą ciążę się mną opiekował, a z drugiej Grzesiek. Był ojcem dziecka i miał prawo być przy porodzie, ale czy potem zapomni o mnie? Najchętniej wyprosiłabym ich obu, ale nie chciałam zostać sama.
-Aleks wyjdź- powiedziałam cicho.
-Marina proszę cię.
-Nie słyszałeś co powiedziała?- Kosa już zajął miejsce obok mnie.
Spojrzał na mnie smutno i opuścił porodówkę. Nie wiedziałam czy dobrze robię. Kierowałam się głosem serca. Znów przyszedł skurcz i krzyknęłam.
-Oddychaj- środkowy trzymał mnie za rękę- Oddychaj- powtórzył i sam zaczął głęboko oddychać.
-To ja rodzę czy ty?!- wkurzyłam się- Chętnie się z tobą zamienię!
Po dwóch godzinach istnych męczarni usłyszałam płacz dziecka. Uśmiechnęłam się i spojrzałam na Grześka. Też się uśmiechał. Gdy pielęgniarka podała mi dziecko zobaczyłam na jego policzku łzę. Wzruszył się.
-Gratuluję córki- powiedział lekarz- Jak dasz jej na imię?
-Wierenika- odpowiedziałam nie patrząc na Kosoka
-Śliczne- powiedział Grzesiek.
W tym momencie nie liczyło się dla mnie nic prócz małej kruszynki, którą trzymałam na rękach. To było moje dziecko. Nigdy nie pozwolę, żeby ktoś ją skrzywdził tak jak Petro zrobił to mi. Dostanie co tylko będzie chciała. Zabrali małą na badanie, a mnie przewieźli na salę. Nie mogłam się doczekać, aż oddadzą mi córkę. Gdy w końcu mi ją przywieźli nie mogłam oderwać od niej oczu. Ktoś zapukał.
-Proszę- powiedziałam.
-Mogę?- w drzwiach pojawił się Aleks.
-Jasne, wchodź- uśmiechnęłam się.
Wszedł z wielkim miśkiem i bukietem róż.
-Nie trzeba było.
-Trzeba było. W końcu nie codziennie rodzisz dziecko- mrugnął do mnie.
-No prawda, a nie widziałeś może Grześka?
-Wychodził- odpowiedział tylko i podszedł do mnie.

Grzesiek:

          Nie mogłem powstrzymać łez, gdy zobaczyłem swoją córkę. Jeszcze wczoraj nie wiedziałem, że Marina spodziewa się dziecka, a dziś zostałem ojcem i czułem się z tym cudownie. Wyszedłem ze szpitala po coś dla dziecka i Mariny. Zadzwoniłem też do Pita.
-Siema Kosa. Co tam?- usłyszałem na wstępnie.
-Nie uwierzysz.
-Czekaj ty płakałeś?
-Ze szczęścia. Zostałem ojcem.
-Co? Ale jak?
-Nie wiesz jak się robi dzieci? Marina, gdy wyjechała była w ciąży. Dziś urodziła.
-Super, ale...czekaj to nie za wcześnie.
-To przeze mnie- westchnąłem- Zdenerwowała ją moja wizyta i bójka z Aleksem, przez co zaczęła rodzić.
-A kto to?
-Narzeczony Mariny.
-Pobiłeś nowego ukochanego Mariny?!
-Piotrek, ale ona za niego nie wyjdzie. Nie pozwolę na to. Zabieram ją do Polski razem z córką.
-Macie córkę? A jak dacie jej na imię?
-Wierenika.
-Ale to ukraińskie imię. Myślałem, że jakieś polskie wybierzecie. Jednak ładne jest.
-Poczekaj, aż małą zobaczysz. Muszę już kończyć.
-Domyślam się. Niesie cię do rodziny- zaśmiał się- Leć. Cześć.
Rozłączyłem się i zacząłem szukać sklepu. Po 10 minutach miałem kupionego miśka dla córki i kwiaty dla Mariny. Zadowolony wróciłem do szpitala. Uchyliłem drzwi i usłyszałem rozmowę Aleksa z moją ukochaną.
-Zanim on się pojawił wszystko było ustalone. Nasz ślub miał się odbyć po porodzie. Proszę nie zmieniaj naszych planów przez niego.
-Ale ja sama nie wiem co mam robić. Z jednej strony uważam, że lepiej jest tu mieszkać, bo nie ma tu Petra, a z drugiej...
-Chcesz wrócić do Polski?
Czekałem na odpowiedź jak na wyrok. Od tego zależało czy z nią będę.

Spisaliście się świetnie, wiec dalej 10 komentarzy = nowy rozdział. Czas macie do jutra do 16, bo później nie dam rady dodać rozdziału, bo idę na komers :)

10 komentarzy:

  1. Hmm... czyli czeka mnie kolejny wieczór w napięciu :P
    Dzięki za kolejny fantastyczny rozdział! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. najlepszy blog jaki czytam <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetnie jak zawsze. Proszę niech wróci do Rzeszowa!

    OdpowiedzUsuń
  5. genialny blog <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie moge się doczekać kolejnego wpisu.
    Świetny blog <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Super wpis :)

    OdpowiedzUsuń