Wzięłam
wyniki swoje i siatkarzy, a potem wyszłam. Na hali byłam po 15
minutach.
-Przepraszam,
że tak długo, ale już wszystko mam.
-Dobrze.
Spokojnie to nie było wcale tak długo.
Podałam
papiery głównemu fizjoterapeucie i poszłam do siebie. Trzymałam
kartkę na której było wyraźnie napisane, że stwierdzono ciąże.
Oparłam się o ścianę i osunęłam po niej. Łzy pociekły mi po
policzkach. Nie miałam pojęcia co teraz robić. Ciąży nie usunę,
bo dziecko nie jest niczemu winne. Ktoś bez pukania wszedł do
pokoju. Podniosłam głowę i zobaczyłam Grześka. Otarłam łzy,
wstałam i schowałam wyniki.
-W
czym mogę pomóc?- spytałam.
-Marina
musimy porozmawiać.
-Ale
o czym?
-Unikasz
mnie. Nie rozumiem, dlaczego?- wyczułam lekką desperację w jego
głosie.
-Nie
chcę kłopotów. Lepiej będzie, jeśli nie będziemy rozmawiać,
ani spotykać się.
-To
przeze mnie- dotkną mojego policzka na którym widniał już prawie
niewidoczny sinika.- Przez to, że cię odwiozłem on cię pobił?
-Nie
ważne. Proszę uszanuj to.
-Nie.
Nie mam zamiaru. On nie może ci mówić z kim możesz się spotykać.
Nie ma prawa cię bić. Zostaw go. On cię nie szanuje.
-Nie
mogę- spuściłam głowę.
-Ale
czemu?
-Nie
mogę ci nic powiedzieć- wyminęłam go i wyszłam.
Poszłam
na salę. Chłopaki skończyli już trening, ale kilku jeszcze się
rozciągało. Zbyszek zobaczył mnie i uśmiechną się.
-Za
chwilę przyjdę na masaż- mrugnął do mnie, a ja się uśmiechnęłam
lekko.
-Jasne,
przychodź.
-Ja
też będę- zapowiedział Alek.
Uśmiechnęłam
się. W tym momencie na salę wrócił Grzesiek. Gdy go zobaczyłam
wyszłam i zaczęłam wszystko przygotowywać do masażu. Przyszli do
mnie: Zbyszek, Alek, Pit i Paul. Po pracy poszłam do domu. Przed
halą czekał Kosok. Westchnęłam i poszłam dalej.
-Czekaj!-
zawołał- Podwiozę cię- dogonił mnie.
-Nie-
odpowiedziałam.
-Ale
dlaczego?
-Mówiłam
ci już. Czy do ciebie nic nie dociera? Nie możemy ze sobą
rozmawiać. Nie chcę kłopotów- powiedziałam i poszłam dalej.
W
mieszkaniu nie było Petra. Ucieszyłam się i znów zaczęłam
oglądać wyniki. Nie wiedziałam jak ja mam mu to powiedzieć. On
zawsze mówił, że dzieci to koszmar, że dużo kosztują i trzeba
się nimi opiekować. Bałam się jego reakcji. Długo czekałam, ale
nie wrócił. Położyłam się i zasnęłam. Koło 5 rano obudził
mnie hałas. Wstałam i poszłam zobaczyć co się stało. Pijany
Petro przewrócił i zbił wazon. Podeszłam, bo chciałam mu pomóc
sprzątać. Gdy mnie zobaczył wstał.
-Daj,
pomogę ci- powiedziałam.
-No
proszę. A gdzie twój siatkarzyna?- mówił niewyraźnie.
-O
co ci chodzi?
-Przyjechałem
wczoraj po ciebie i widziałem jak do ciebie podbiegł. Co nie został
na noc?
-Jakbyś
został pod halą dłużej wiedziałbyś, że wróciłam sama.
-Kłamiesz!-
krzyknął.
Pokręcił
głową zamachnął się i mnie uderzył. Zachwiałam się, a potem
otrzymałam kolejny cios i wylądowałam na podłodze w zbitym szkle.
Zaczął mnie kopać. W tamtym momencie straciłam przytomność.
Grzesiek:
Było
mi przykro, że Marina mnie unika. Nie mogłem patrzeć na jej
cierpienie. Ten facet, z którym była bił ją. Chciałam, żeby go
zostawiła. On na nią nie zasługiwał. Czekałem na nią pod
mieszkaniem. Musiałem z nią porozmawiać. Długo stałem pod
blokiem, ale nie wychodziła. W końcu zdecydowałem, że pójdę do
jej mieszkania. Dzwoniłem, ale nikt nie odpowiadał. Ktoś wychodził
z klatki to udało mi się wejść. Dzwoniłem, pukałem, ale zero
odzewu. Miałem złe przeczucia. Nacisnąłem na klamkę. Otwarte. To
co tam zastałem zwaliło mnie z nóg. Marina leżała na podłodze w
kawałkach szkła. Było mnóstwo krwi. Nie myśląc za wiele wziąłem
ją na ręce i pojechałem do szpitala.
No i kolejny rozdział. Komentujcie :)
Świetne :) Proszę, informuj mnie o kolejnych rozdziałach w miarę możliwości na moim blogu: marzeniaczasemsiespelniaja.blogspot.com
OdpowiedzUsuńNo to odpadł problem z dzieckiem! Nie sądzę, żeby ono przetrzymało takie traktowanie.
OdpowiedzUsuń