piątek, 3 maja 2013

Rozdział III

        Wzięłam wyniki swoje i siatkarzy, a potem wyszłam. Na hali byłam po 15 minutach.
-Przepraszam, że tak długo, ale już wszystko mam.
-Dobrze. Spokojnie to nie było wcale tak długo.
Podałam papiery głównemu fizjoterapeucie i poszłam do siebie. Trzymałam kartkę na której było wyraźnie napisane, że stwierdzono ciąże. Oparłam się o ścianę i osunęłam po niej. Łzy pociekły mi po policzkach. Nie miałam pojęcia co teraz robić. Ciąży nie usunę, bo dziecko nie jest niczemu winne. Ktoś bez pukania wszedł do pokoju. Podniosłam głowę i zobaczyłam Grześka. Otarłam łzy, wstałam i schowałam wyniki.
-W czym mogę pomóc?- spytałam.
-Marina musimy porozmawiać.
-Ale o czym?
-Unikasz mnie. Nie rozumiem, dlaczego?- wyczułam lekką desperację w jego głosie.
-Nie chcę kłopotów. Lepiej będzie, jeśli nie będziemy rozmawiać, ani spotykać się.
-To przeze mnie- dotkną mojego policzka na którym widniał już prawie niewidoczny sinika.- Przez to, że cię odwiozłem on cię pobił?
-Nie ważne. Proszę uszanuj to.
-Nie. Nie mam zamiaru. On nie może ci mówić z kim możesz się spotykać. Nie ma prawa cię bić. Zostaw go. On cię nie szanuje.
-Nie mogę- spuściłam głowę.
-Ale czemu?
-Nie mogę ci nic powiedzieć- wyminęłam go i wyszłam.
Poszłam na salę. Chłopaki skończyli już trening, ale kilku jeszcze się rozciągało. Zbyszek zobaczył mnie i uśmiechną się.
-Za chwilę przyjdę na masaż- mrugnął do mnie, a ja się uśmiechnęłam lekko.
-Jasne, przychodź.
-Ja też będę- zapowiedział Alek.
Uśmiechnęłam się. W tym momencie na salę wrócił Grzesiek. Gdy go zobaczyłam wyszłam i zaczęłam wszystko przygotowywać do masażu. Przyszli do mnie: Zbyszek, Alek, Pit i Paul. Po pracy poszłam do domu. Przed halą czekał Kosok. Westchnęłam i poszłam dalej.
-Czekaj!- zawołał- Podwiozę cię- dogonił mnie.
-Nie- odpowiedziałam.
-Ale dlaczego?
-Mówiłam ci już. Czy do ciebie nic nie dociera? Nie możemy ze sobą rozmawiać. Nie chcę kłopotów- powiedziałam i poszłam dalej.
W mieszkaniu nie było Petra. Ucieszyłam się i znów zaczęłam oglądać wyniki. Nie wiedziałam jak ja mam mu to powiedzieć. On zawsze mówił, że dzieci to koszmar, że dużo kosztują i trzeba się nimi opiekować. Bałam się jego reakcji. Długo czekałam, ale nie wrócił. Położyłam się i zasnęłam. Koło 5 rano obudził mnie hałas. Wstałam i poszłam zobaczyć co się stało. Pijany Petro przewrócił i zbił wazon. Podeszłam, bo chciałam mu pomóc sprzątać. Gdy mnie zobaczył wstał.
-Daj, pomogę ci- powiedziałam.
-No proszę. A gdzie twój siatkarzyna?- mówił niewyraźnie.
-O co ci chodzi?
-Przyjechałem wczoraj po ciebie i widziałem jak do ciebie podbiegł. Co nie został na noc?
-Jakbyś został pod halą dłużej wiedziałbyś, że wróciłam sama.
-Kłamiesz!- krzyknął.
Pokręcił głową zamachnął się i mnie uderzył. Zachwiałam się, a potem otrzymałam kolejny cios i wylądowałam na podłodze w zbitym szkle. Zaczął mnie kopać. W tamtym momencie straciłam przytomność.

Grzesiek:

         Było mi przykro, że Marina mnie unika. Nie mogłem patrzeć na jej cierpienie. Ten facet, z którym była bił ją. Chciałam, żeby go zostawiła. On na nią nie zasługiwał. Czekałem na nią pod mieszkaniem. Musiałem z nią porozmawiać. Długo stałem pod blokiem, ale nie wychodziła. W końcu zdecydowałem, że pójdę do jej mieszkania. Dzwoniłem, ale nikt nie odpowiadał. Ktoś wychodził z klatki to udało mi się wejść. Dzwoniłem, pukałem, ale zero odzewu. Miałem złe przeczucia. Nacisnąłem na klamkę. Otwarte. To co tam zastałem zwaliło mnie z nóg. Marina leżała na podłodze w kawałkach szkła. Było mnóstwo krwi. Nie myśląc za wiele wziąłem ją na ręce i pojechałem do szpitala.

No i kolejny rozdział. Komentujcie :)

2 komentarze:

  1. Świetne :) Proszę, informuj mnie o kolejnych rozdziałach w miarę możliwości na moim blogu: marzeniaczasemsiespelniaja.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. No to odpadł problem z dzieckiem! Nie sądzę, żeby ono przetrzymało takie traktowanie.

    OdpowiedzUsuń