-Chcesz
powiedzieć, że...- nie umiałem dokończyć.
-Chcę
powiedzieć, że się w tobie zakochałam. Mimo że cały czas
starałam się temu zaprzeczać i samą siebie przekonywałam, że
tak nie jest to już dłużej nie mogę.
-Marina-
szepnąłem.
Zbliżyłem
się do niej, położyłem ręce na policzkach i musnąłem jej
wargi. Czułem, że zaraz oszaleję ze szczęścia. Tak długo na to
czekałem. Odsunąłem się od niej i spojrzałem jej w oczy.
Widziałem w nich nadzieję.
-Przenieś
się do mnie- powiedziałem- Będę cię chronił przed tym kretynem.
Nigdy więcej nie pozwolę, żeby cię skrzywdził.
-Grzesiek,
ale czy to nie jest za wcześnie?
-Dla
mnie nie. Nawet nie wiesz ile na ciebie czekałem.
Uśmiechnęła
się i mnie pocałowała. Oparłem ją o ścianę i całowałem po
szyi. Ściągnęła mi koszulkę i znów pocałowała. W tym momencie
zadzwoniła jej komórka.
-Chyba
kogoś pogięło!- wkurzyłem się.
Zaśmiała
się i wyciągnęła telefon z kieszeni. Uśmiech od razu zniknął z
jej twarzy. Domyśliłem się kto dzwoni.
-Daj
mi komórkę- poprosiłem.
-Nie-
powiedziała i odebrała, a potem dała na głośnomówiący.
-Nie
wiem jakim cudem uciekłaś, ale wiedz, że nie spocznę póki cię
nie znajdę!- krzyczał- Nigdy nie dopuszczę do tego, żebyś była
z tym siatkarzem! Możesz być tylko ze mną rozumiesz?!
-Petro
proszę, daj mi spokój- miała błagalny głos.
-Nigdy
rozumiesz?! Będziesz z nim, ale po moim trupie!- rozłączył się.
Spojrzałem
na Marinę. Po jej policzkach popłynęły łzy. Przytuliłem ją.
-Nigdy
nie pozwolę, żeby cokolwiek ci zrobił.
-Grzesiek,
ale ja się nie boję o siebie. Boję się o ciebie. Jeśli przeze
mnie coś ci się stanie nie przeżyję tego.
-Nie
mów tak- pocałowałem ją- Kocham cię.
-Ja
ciebie też.
Uśmiechnąłem
się i wpiłem się w jej usta. Oddawała każdy pocałunek. Wziąłem
ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Ściągnąłem jej bluzkę, a
potem spodnie. Nie pozostała mi dłużna i zostałem w samych
bokserkach. Delikatnie położyłem ją na łóżku.
Marina:
Czułam
się zupełnie inaczej będąc z Grześkiem. W przeciwieństwie do
Petra był delikatny i czuły. W jego ramionach czułam się cudownie
i bezpiecznie. Cały strach uleciał i zastąpiło go inne uczucie.
Miłość. Wtuliłam się w siatkarza i uśmiechnęłam. Gładził
mnie po ramieniu.
-Teraz
wszystko się zmieni. Cieszę się, że pozwoliłaś się sobą
zająć- pocałował mnie w czubek głowy.
-Dziękuję
ci za wszystko. Jesteś wspaniały.
Przytulił
mnie mocniej. Tak wtuleni zasnęliśmy. Następnego dnia razem z
Grześkiem pojechaliśmy na halę. Chłopaki bardzo miło mnie
przywitali. Pytali czy już się dobrze czuję, czy dam radę
pracować.
-Na
prawdę nic mi nie jest. Mogę normalnie pracować.
W
końcu mi uwierzyli. Po treningu przyszedł do mnie na masaż Alek, a
potem Zbyszek.
-Słyszałem
co się stało- zaczął.
-Nie
ma o czym mówić.
-Nie
wydaje mi się. Ten Petro jest niebezpieczny.
-Wiem.
Policja go szuka. Proszę nie rozmawiajmy o tym.
-No
dobra.
Po
skończonej pracy wyszłam przed halę. Miałam tam zaczekać na
Grześka. W pewnym momencie poczułam na sobie czyiś wzrok. Czułam
się niezręcznie i zaczęłam oglądać. Siedział w krzakach. W tym
momencie wyszedł Kosok. Podszedł do mnie i chciał pocałować, ale
mu nie pozwoliłam.
-Co
się dzieje?
-On
tam jest.
-Kto?
-Petro.
Siedzi w krzakach.
W
tym momencie wybiegł i zaczął uciekać. Środkowy pobiegł za nim.
Po chwili wrócił.
-Zgubiłem
go. Idziemy na policję.
-Po
co?
-Zgłosić
to.
Po
10 minutach byliśmy na komisariacie. Siatkarz zrobił sporą
awanturę. Krzyczał, że policja nawet nie próbuje go złapać,
skoro bezkarnie chodzi po ulicy. Policjant poprosił go o wyjście.
-Proszę
pani- zwrócił się do mnie- Dla pani własnego dobra i ludzi w pani
otoczeniu powinna pani zniknąć z miasta. Czy byłaby taka
możliwość?
Zastanawiałam
się tylko chwilę. Kiwnęłam twierdząco głową.
Dodaje rozdział wcześniej niż zamierzałam, ale jakoś mi się smutno zrobiło po skończeniu pierwszego opowiadania. Komentujcie :)
Cudowny rozdział, zresztą jak każdy ;) Uwielbiam twojego bloga :)
OdpowiedzUsuń