-Łżesz!-
krzyknął, ale wyczułem, że...płacze?
-Wcale
nie. Zabiłeś własne dziecko.
-Przestań
to powtarzać!- rozłączył się.
Minęły
cztery miesiące. Przez ten czas starałem się szukać Mariny na
własną rękę, ale nie wychodziło mi to. Dopiero miesiąc temu
zdecydowałem się wynająć innego detektywa i właśnie wezwał
mnie do siebie. Z wielką nadzieją jechałem do niego. Zapukałem do
drzwi.
-O
witam panie Grześku. Zapraszam.
-Wie
pan coś o Marinie?- spytałem z nadzieją.
-Wiem
i to dość dużo. Mam kilka wiadomości- wyciągnął z biurka jakąś
kopertę i mi podał.
-Co
to jest?
-Zdjęcie
pani Mazajło zrobione tydzień temu.
Szybko
je wyjąłem. Mało serce mi nie pękło. Na fotografii szła z
jakimś facetem pod rękę i była w zaawansowanej ciąży! Detektyw
wyczuł moją zmianę nastroju.
-Z
tego co się dowiedziałem razem z tym panem jest zaręczona. Po
porodzie mają wziąć ślub- spuściłem głowę- Pani Mazajło jest
w ósmym miesiącu ciąży.
Ożywiłem
się. Ósmym? Czy ja mogę być ojcem tego dziecka? Zakiełkowała w
moim sercu nadzieja.
-A
czy jest pan pewien, że Marina jest w ciąży z tym facetem?
-Nie
mam pojęcia powiem szczerze. Mogę podać panu jej adres.
-Poproszę.
Zapisał
mi wszystko na kartce. Podziękowałem mu i zapłaciłem. Pojechałem
od razu na halę i poszedłem do trenera.
-O
Grzesiek. Co cię sprowadza?
-Chciałbym
wziąć kilka dni wolnego.
-Hmm
w pełnym składzie będziemy dopiero za jakiś czas, więc nie
będzie, ale za tydzień masz się stawić na treningu.
-Dziękuję-
uśmiechnąłem się.
Pojechałem
do domu i sprawdziłem pociąg. Miał być jutro rano. Wyłączyłem
komputer i zacząłem się pakować. Wziąłem tylko
najpotrzebniejsze rzeczy. Nastawiłem budzik i położyłem się. Czy
Marina jest ze mną w ciąży? Czy to możliwe, że to dziecko jest
moje? Nadzieja tliła się w moim sercu. Następnego dnia wsiadłem
do pociągu z nadzieją, że jeszcze tego samego dnia zobaczę
Marinę.
Marina:
Leżałam
na kanapie i trzymałam rękę na brzuchu. Mały był dziś wyjątkowo
ruchliwy. To uczucie było cudowne. Aleks ciągle mi powtarzał, że
dzięki tej ciąży „rozkwitam”. Uśmiechnęłam się.
-Marina-
Aleks wrócił do domu- Jak mały?- zapytał uśmiechnięty i kucnął
obok mnie.
-Strasznie
kopie.
-Mogę?-
spytał.
-Jasne.
Położył
rękę na moim brzuchu i uśmiechnął się. Dbał o mnie, pilnował,
żebym nic nie dźwigała, zdrowo się odżywiała, nie denerwowała.
Wiedziałam, że mnie kocha, ale ja do tej pory nie mogłam mu tego
powiedzieć. W moim sercu był Grzesiek. Nie mogłam go stamtąd
wyrzucić i chyba nie chciałam. Miałam tylko nadzieję, że on o
mnie zapomni, że ułoży sobie szczęśliwie życie. Ze mną miałby
je bardzo skomplikowane, a nie chciałam mu sprawiać trudności.
-Marina
słuchasz mnie?- głos Aleksa wyrwał mnie z zamyślenia.
-Przepraszam
co mówiłeś?
-Pytałem
czy wybrałaś już imię dla dziecka.
-Jeszcze
nie, ale zastanawiałam się nad Wierenika dla dziewczynki i Ivan dla
chłopca.
-Mi
się podoba- uśmiechnął się- Jeśli pozwolisz chciałbym uznać
je za swoje.
-Aleks
nie mogłabym cię o to prosić.
-Ale
to nie ty prosisz tylko ja. Chcę je wychować jak swoje, chce żeby
traktowało mnie jak ojca i nigdy się nie dowiedziało, że nie jest
moim biologicznym dzieckiem.
Zadzwonił
dzwonek.
-Wrócimy
do tego tematu- dodał i poszedł otworzyć.
Po
chwili do pokoju wpadł Grzesiek. Moje serce zaczęło mono bić.
Środkowy spojrzał mi w oczy, a potem przeniósł wzrok na mój
brzuch.
-Marina-
w jego głosie dało się wyczuć miłość- Powiedz mi. Czy to jest
moje dziecko?- spytał z nadzieją.
-Nie!-
do pokoju wszedł Aleks- Moje!
Super się spisaliście, więc 5 komentarzy = nowy rozdział. Dziś dzień matki pamiętaliście? Ja nie mogę zapomnieć, bo urodziłam się w dzień matki :D
Genialny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię czytać twój blog :)
OdpowiedzUsuńzajebisty :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego! Stu lat, spełnienia marzeń i wszystkiego, czego tylko zapragniesz!!!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny!
Pozdrawiam ;)
najlepszego :* boże, kocham Twój blog! <3
OdpowiedzUsuńjezu, dzisiaj zaczełam czytac i tak sie wkrecilam ze doszlam az do tego rozdzialu.. swietnie piszesz! czekam z niecierpliwoscią na kolejny <3 :*
OdpowiedzUsuń