Przez
dłuższą chwilę nic nie mówiłam. Znałam odpowiedź bardzo
dobrze, ale nie chciałam ranić Aleksa.
-Powiedz
prawdę. Chcesz wrócić do Polski?
-Nawet
jeśli to nie zrobię tego. Za bardzo bałabym się o małą-
przytuliłam mocniej córkę.
-Ty
nadal go kochasz- szepnął- Nie będziesz ze mną szczęśliwa
myśląc cały czas o nim. Wróć z nim. On cię kocha i zajmie się
wami.
-Ale
Aleks- zaczęłam.
-Ja
rozumiem. Znajdź szczęście.
Wtedy
do sali wszedł Grzesiek, a Aleks wyszedł. Kosok położył misia i
kwiaty, a potem usiadł koło mnie.
-Wszystko
słyszałem- powiedział i uśmiechnął się- Kochanie jak tylko
wyjdziesz zabieram cię z powrotem do Rzeszowa.
-Grzesiek,
ale obiecaj mi coś.
-Wszystko
co chcesz.
-Nie
pozwolisz, żeby małej coś się stało.
-Obiecuję-
uśmiechnęłam się, a on mnie pocałował- Mogę?- wyciągnął
ręce po córkę, a ja mu ją podałam- Jest cudowna.
Następnego
dnia wypisali mnie ze szpitala. Kosa bardzo się o nas troszczył.
Chciał wszystko robić za mnie. Przewijać małą, usypiać. Gdyby
mógł to pewnie karmiłby ją piersią. Pojechaliśmy do domu Aleksa
po moje rzeczy i tego samego dnia mieliśmy jechać do Polski.
-Myślisz,
że odzyskam starą pracę? Czy już kogoś znaleźli?- spytałam.
-Czeka
na ciebie- uśmiechnął się.
Aleksa
w domu nie było, bo miał dyżur. Wierenika spała, więc spokojnie
spakowałam się. Mieliśmy już wychodzić, ale w tym momencie
wrócił Aleks.
-Możemy
porozmawiać?- spytał.
-Jasne.
Grzesiek zaczekasz?
-Oczywiście-
wziął ode mnie córkę.
-Chciałem
ci tylko życzyć szczęścia i powiedzieć, że zawsze możesz na
mnie liczyć. Gdybyś wróciła kiedyś na Ukrainę przyjeżdżaj do
mnie.
-Dziękuję.
Jesteś wspaniałym przyjacielem- przytuliłam go.
-Szkoda,
że tylko przyjacielem, ale rozumiem, że kochasz Grześka.
Pocałowałam
go w policzek i wyszłam. Pojechaliśmy na dworzec i wsiedliśmy do
pociągu. Bałam się o córkę. Petro był na wolności i mógł nas
znaleźć, ale musiałam iść za głosem serca.
Grzesiek:
Byłem
najszczęśliwszym facetem na ziemi. Marina razem z naszą córką
wracali ze mną do Rzeszowa. Będziemy mogli stworzyć wspaniałą
rodzinę. Gdy dotarliśmy do domu zadzwonił mi telefon.
-Halo?
-Kłamałeś!
Marina wcale nie poroniła! Mamy dziecko!
-Co?
Petro to nie twoje dziecko.
-Tak,
a niby czyje co?!- denerwował się- Przysięgam, że je wam zabiorę!
-Żaden
sąd nie przyzna ci praw do dziecka, bo po pierwsze jesteś
przestępcą, a po drugie nie jesteś jego ojcem.
-A
kto powiedział, że chcę na drodze sądowej to rozstrzygać? Nie
znasz dnia, ani godziny, w której zniknie od ciebie dziecko.
-Nie
porwiesz go!- zdenerwowałem się, gdy zrozumiałem do czego zmierza.
-Przekonamy
się- powiedział i się rozłączyłl.
Nie
mogłem powiedzieć o tym Marinie, bo by się zdenerwowała i mogłaby
chcieć wyjechać, a dopiero co ją sprowadziłem. Postanowiłem
zadzwonić po Pita. Chciałem, żeby został z nimi, a ja pojechałbym
na policję. Na szczęście się zgodził. Gdy dotarłem na
posterunek byłem wkurzony.
-Można
wiedzieć co wy robicie?!
-Nie
wiem o co panu chodzi- policjant wydawał się być spokojny.
-Przestępca,
którego szukacie chodzi bezkarnie po ulicy! Dziś sprowadziłem
Marinę z dzieckiem do Polski, a on już o tym wie! Musiał nas
widzieć! Czemu nie możecie go złapać?! Może skrzywdzić moją
rodzinę!
-Proszę
się uspokoić i opowiedzieć mi dokładnie całą rozmowę.
Westchnąłem
i usiadłem. Wiedziałem, że krzyki nic tu nie zdziałają. Po
godzinie mogłem iść do domu. Zastałem tam Piotrka z Wiereniką na
rękach. Wydawał się być tym przerażony.
-Ooo
szkolisz się?- zacząłem się śmiać.
-Bardzo
śmieszne. Mów czego się dowiedziałeś.
Mimo tego, że było mało czasu udało wam się. Oto rozdział. 10 komentarzy=nowy rozdział. A ja lęce się na komers szykować.
Dzięki że dodałaś teraz wpis nie mogłam się już doczekać. Jest super. Ciesze się że Marina i Wierenika wróciły z Gześkiem do Rzeszowa. Mam nadzieje że wszystko teraz potoczy się dobrze <3
OdpowiedzUsuńSuper wpis <3
OdpowiedzUsuńDzięki za miłą niespodziankę :)
OdpowiedzUsuńMiły początek długiego weekendu:)
OdpowiedzUsuńMiałam nadzieję, że tak się to potoczy !! Oby tak dalej :D
OdpowiedzUsuń