-Wyjdź
za mnie- powtórzył.
-Aleks
proszę cię. Ty wcale tego nie chcesz.
-Chcę-
przysunął się do mnie- Od zawsze byłem w tobie zakochany. Jeszcze
jak byliśmy w domu dziecka. Pamiętasz jaki byłem smutny, gdy mnie
adoptowali? Nie chciałem cię zostawiać. Albo kiedy się
dowiedziałem, że wyjeżdżasz z Petrem, z Ukrainy? Myślałem, że
mi serce pęknie. Teraz możemy być razem. Zaopiekuję się tobą,
dam nazwisko dziecku i dom. Ludzie nie będą mieli powodów do
plotek.
-Byłbyś
na to gotów dla mnie?
-No
pewnie. W każdej chwili.
Przytuliłam
się do niego. Wiedziałam, że nigdy nie zastąpi mi Grześka, ale
musiałam coś zrobić ze swoim życiem.
-Aleks
ja nie umiem wziąć z tobą ślubu, a na pewno jeszcze nie teraz.
Daj mi czas na przemyślenie tego wszystkiego.
-Dam
ci tyle czasu ile będziesz chciała.
-Do
porodu- powiedziałam.
-Niech
będzie, ale wprowadź się do mnie. Odciążysz Tatianę, a ja się
zajmę tobą i dzieckiem. Zgadzasz się?
-Tak-
uśmiechnęłam się lekko.
-Cieszę
się. Pomogę ci przewieźć rzeczy kiedy tylko będziesz chciała.
-Może
być jutro?- spytałam.
-Jasne-
przytulił mnie i pocałował w czoło.
Grzesiek:
Minęły
trzy miesiące. Nadal nic nie wiedziałem o Marinie jakby zapadła
się pod ziemię. Detektyw cały czas mówił, że jej szuka, że to
nie takie proste, bo na Ukrainie ciężko kogoś znaleźć. Strasznie
mnie denerwował. Myślałem nie raz żeby go zwolnić, ale musiałem
znaleźć Marinę. Wiedziałem, że nie mogę bez niej żyć.
Któregoś dnia znów do niego poszedłem. Miał uchylone drzwi i
rozmawiał przez telefon.
-No
słuchaj nawet nie wiesz jaka to kopalnia kasy- mówił- Ja nic nie
robię, nikogo nie szukam, a oni liczą na to, że znajdę tę osobę
i mi płacą. Normalnie kasa za nic. Lepszej roboty nie można sobie
wyobrazić- śmiał się.
Aż
się we mnie zagotowało. Straciłem przez tego idiotę tyle czasu!
Od czterech miesięcy nie wiem co się z nią dzieje. Wszedłem
zdenerwowany do gabinetu.
-Muszę
kończyć- odłożył słuchawkę- Mam dla pana dobre wieści- zaczął
zanim zdążyłem się odezwać- Chyba znalazłem
pana...przyjaciółkę.
-Tak?-
spytałem ironicznie- A gdzie?
-Nie
mogę jeszcze tego zdradzić, bo nie mam pewnej informacji.
-A
kiedy będzie pan miał pewną informację?
-Może
za tydzień- odpowiedział- A jeśli chodzi o kwestię finansowe-
uśmiechnął się lekko pod nosem.
-Jakie
kwestie finansowe?!- wkurzyłem się- Pan jest oszustem! Wiem
wszystko! Pozwę pana do sądu!
Wyszedłem
od niego i pojechałem od razu do Pita. Wysłuchał mnie i pocieszył,
ale nie umiałem myśleć o niczym prócz Mariny.
-Otrząśnij
się!- Pit już tracił do mnie cierpliwość- Wiem, że ją kochasz,
ale znasz takie powiedzenia? Jeśli kogoś kochasz pozwól mu odejść,
a jeśli naprawdę cię kocha to wróci.
-Ale
ja nie chcę dłużej czekać!
Marina:
Mój
brzuszek już zaczął się zaokrąglać. Na myśl o tym, że za pięć
miesięcy będę mieć dziecko uśmiechałam się. Przeniosłam się
do Aleksa. Pomagał mi we wszystkim, dbał o to, żebym się nie
denerwowała i zdrowo odżywiała. Chodził nawet ze mną do
ginekologa, jednak nadal myślałam o Grześku. Nosiłam pod sercem
jego dziecko. Ludzie zauważali już moją ciążę. Cały czas
pytali kiedy z Aleksem weźmiemy ślub, bo przecież dziecko wymaga,
żebyśmy byli małżeństwem. Denerwowało mnie to, ale jakoś
wytrzymywałam.
-Marina
o której idziesz jutro do lekarza?
-O
12, a co?
-Idę
z tobą- uśmiechnął się i pocałował mnie w czoło.
-Ale
masz dyżur- zdziwiłam się.
-Zamieniłem
się z kolegą i mogę z tobą iść do ginekologa.
-To
super- wysiliłam się na uśmiech.
Nie
chciałam przyznać, że wolałabym iść tam z Grześkiem, że
chciałabym, żeby wiedział o dziecku, był przy mnie, wspierał.
Pewnie już o mnie zapomniał i znalazł sobie inną. W końcu minęło
tyle czasu.
Rozdział dla was. Proszę komentujcie :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz