piątek, 31 maja 2013

Rozdział XX

       Nie wiedziałam gdzie mam się schować. Nic tu nie było. Tam gdzie wcześniej się ukryłam nie mogłam pójść, bo osoba, która weszła zobaczyłaby mnie.
-Marina, Wierenika!- Grzesiek podbiegł do mnie i przytulił- Chodźmy stąd!
Wybiegliśmy i pojechaliśmy do mieszkania. Po drodze żadne z nas się nie odezwało. W końcu w domu nakarmiłam i położyłam córkę. W salonie usiadłam koło środkowego.
-Ta policja jakieś żarty sobie robi! On cały czas był w tym magazynie, a oni nawet nie kiwnęli palcem!
-Grzesiek- zaczęłam niepewnie- Obiecałeś mi, że Petro nie zrobi nic naszej córce, ale porwał ją. Nie chcę więcej ryzykować.
-Do czego zmierzasz?
-Muszę zniknąć z małą. Nie może nas znaleźć.
-Nie pozwolę ci wrócić na Ukrainę do Aleksa. Nawet o tym nie myśl.
-To co ja mam zrobić?!- zdenerwowałam się- Czekać, aż kolejny raz spróbuje nam ją zabrać?! Nie będę ryzykować jej życiem. Widziałam jak się denerwował, gdy płakała. On może zrobić jej krzywdę.
-Mam pomysł.
-Jaki?
-Może pojechałabyś do mojego kolegi do Włoch- zaproponował- Mógłbym zadzwonić do niego w każdej chwili.
-Do jakiego kolegi?
-Do Kurka.
-Myślisz, że się zgodzi?
-Mam nadzieję. Na Ukrainę was nie puszczę.
Gdy Kosok dzwonił poszłam zajrzeć do córki. Bałam się ją spuścić z oczu. Słodko wyglądała, gdy spała. Poczułam rękę na ramieniu. Wyszliśmy, żeby nie obudzić małej.
-I co?
-Nie ma żadnego problemu z jego strony.
-A z innej jest?
-Tak z mojej- nie rozumiałam- Będę za wami cholernie tęsknił.
Przytuliłam go, a potem pocałowałam. Poszłam się wykąpać, a później zasnęłam wtulona w siatkarza. Rano obudził mnie zapach naleśników. Poszłam do kuchni i zastałam środkowego przy kuchence.
-Smakowicie pachnie.
-Chcę cię po rozpieszczać, bo nie dużo czasu mi na to zostało- pocałował mnie.
Po śniadaniu obudziła się Wierenika. Kosa zarządził, że do naszego wyjazdu to on będzie ją przewijał, kładł spać i wszystko inne, bo chce się nią nacieszyć.
-Kiedy my mamy wyjechać?- spytałam.
-Bartek powiedział, że kiedy chcecie. Sprawdźmy loty- zaproponował i wziął laptopa- Za dwa dni- spuścił głowę- Za szybko.
-Idealnie. Spakuję się i Petro nie zdąży nam nic zrobić- położyłam środkowemu ręce na policzkach- Kocham cię. Wrócę jak wszystko się uspokoi, ale zrozum, że nie możemy narażać córki.
-Wiem- westchnął.
Czas mijał strasznie szybko. Nim się obejrzałam siedziałam w samolocie. Czy wszystko musi być takie skomplikowane? Dzięki Petrowi wyjechałam z Ukrainy i poznałam Grześka. Przez niego muszę się ukrywać i nie mogę być szczęśliwa. Czy człowiek może, aż tak się zmienić? A może zawsze taki był tylko ja patrzyłam na niego przez przysłowiowe różowe okulary. Jednak Tatiana też nie mogła uwierzyć, że zrobił coś takiego. Już nie wiedziałam co mam myśleć. Lot minął dość spokojnie. Na lotnisku szukałam Kurka. Nie trudno było go dostrzec. Podeszłam do niego.
-Jestem Marina- podałam mu rękę.
-Bartek- uścisnął ją i się uśmiechnął- Miło poznać. A ta kruszyna to pewnie Wierenika?- spojrzał na moją córkę.
-Tak- wymusiłam uśmiech.
Wziął walizki i poszliśmy do samochodu. W drodze zaczął mnie o wszystko wypytywać.
-Grzesiek streścił mi pokrótce o co chodzi, ale mogłabyś opowiedzieć pełną wersję historii?
Wzięłam głęboki oddech. Nie miałam ochoty o tym mówić, ale musiałam. Pomagał nam i miał prawo wszystko wiedzieć. Podczas opowieści wszystko wracało. Gwałt, pobicie, szpital, wieść, że poroniłam, to jak uwięził mnie w magazynie, strach o córkę. Gdy skończyłam po policzku poleciały mi łzy.
-Ej nie płacz. Skąd w ogóle biorą się tacy ludzie?- nie dowierzał.
-Nie wiem. Chciałabym, żeby zniknął- wyznałam- Żeby zniknął i nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu.
-To zrozumiałe.
Dotarliśmy do mieszkania. Było przestronne i modnie urządzone.
-Tu będziecie mieszkać- Kurek pokazał mi pokój gościnny- Myślę, że powinniśmy się dogadać.
-Też tak myślę- uśmiechnęłam się lekko.
-Ja mam codziennie treningi, ale ten rytm dnia raczej znasz. Jak będziesz chciała mogę załatwić wam wstęp na mecz. Gdy będziesz czegoś potrzebowała mów.
-Dziękuję za wszystko.
-Nie ma za co. Mogę pomóc to pomagam- zaśmiał się.
Usiadłam na łóżku. Córka spała mi na rękach. Nie wiem ile będę musiała tu zostać. Nie było źle, ale już tęskniłam za Grześkiem.

Za późną porę przepraszam, ale miałam dziś strasznie zwariowany dzień :) Miałam lekcje teoretycznie, bo w praktyce zostałam z nich zwolniona, bo Perłowski był u mnie w szkole i przygotowywałam salę na jego przyjście :D Wytypował mnie do konkursu z wiedzy o Resovii. Dobra nie zanudzam was opowieściami. 10 komentarzy = nowy rozdział.

7 komentarzy: