Nie
wiedziałam gdzie mam się schować. Nic tu nie było. Tam gdzie
wcześniej się ukryłam nie mogłam pójść, bo osoba, która
weszła zobaczyłaby mnie.
-Marina,
Wierenika!- Grzesiek podbiegł do mnie i przytulił- Chodźmy stąd!
Wybiegliśmy
i pojechaliśmy do mieszkania. Po drodze żadne z nas się nie
odezwało. W końcu w domu nakarmiłam i położyłam córkę. W
salonie usiadłam koło środkowego.
-Ta
policja jakieś żarty sobie robi! On cały czas był w tym
magazynie, a oni nawet nie kiwnęli palcem!
-Grzesiek-
zaczęłam niepewnie- Obiecałeś mi, że Petro nie zrobi nic naszej
córce, ale porwał ją. Nie chcę więcej ryzykować.
-Do
czego zmierzasz?
-Muszę
zniknąć z małą. Nie może nas znaleźć.
-Nie
pozwolę ci wrócić na Ukrainę do Aleksa. Nawet o tym nie myśl.
-To
co ja mam zrobić?!- zdenerwowałam się- Czekać, aż kolejny raz
spróbuje nam ją zabrać?! Nie będę ryzykować jej życiem.
Widziałam jak się denerwował, gdy płakała. On może zrobić jej
krzywdę.
-Mam
pomysł.
-Jaki?
-Może
pojechałabyś do mojego kolegi do Włoch- zaproponował- Mógłbym
zadzwonić do niego w każdej chwili.
-Do
jakiego kolegi?
-Do
Kurka.
-Myślisz,
że się zgodzi?
-Mam
nadzieję. Na Ukrainę was nie puszczę.
Gdy
Kosok dzwonił poszłam zajrzeć do córki. Bałam się ją spuścić
z oczu. Słodko wyglądała, gdy spała. Poczułam rękę na
ramieniu. Wyszliśmy, żeby nie obudzić małej.
-I
co?
-Nie
ma żadnego problemu z jego strony.
-A
z innej jest?
-Tak
z mojej- nie rozumiałam- Będę za wami cholernie tęsknił.
Przytuliłam
go, a potem pocałowałam. Poszłam się wykąpać, a później
zasnęłam wtulona w siatkarza. Rano obudził mnie zapach naleśników.
Poszłam do kuchni i zastałam środkowego przy kuchence.
-Smakowicie
pachnie.
-Chcę
cię po rozpieszczać, bo nie dużo czasu mi na to zostało-
pocałował mnie.
Po
śniadaniu obudziła się Wierenika. Kosa zarządził, że do naszego
wyjazdu to on będzie ją przewijał, kładł spać i wszystko inne,
bo chce się nią nacieszyć.
-Kiedy
my mamy wyjechać?- spytałam.
-Bartek
powiedział, że kiedy chcecie. Sprawdźmy loty- zaproponował i
wziął laptopa- Za dwa dni- spuścił głowę- Za szybko.
-Idealnie.
Spakuję się i Petro nie zdąży nam nic zrobić- położyłam
środkowemu ręce na policzkach- Kocham cię. Wrócę jak wszystko
się uspokoi, ale zrozum, że nie możemy narażać córki.
-Wiem-
westchnął.
Czas
mijał strasznie szybko. Nim się obejrzałam siedziałam w
samolocie. Czy wszystko musi być takie skomplikowane? Dzięki
Petrowi wyjechałam z Ukrainy i poznałam Grześka. Przez niego muszę
się ukrywać i nie mogę być szczęśliwa. Czy człowiek może, aż
tak się zmienić? A może zawsze taki był tylko ja patrzyłam na
niego przez przysłowiowe różowe okulary. Jednak Tatiana też nie
mogła uwierzyć, że zrobił coś takiego. Już nie wiedziałam co
mam myśleć. Lot minął dość spokojnie. Na lotnisku szukałam
Kurka. Nie trudno było go dostrzec. Podeszłam do niego.
-Jestem
Marina- podałam mu rękę.
-Bartek-
uścisnął ją i się uśmiechnął- Miło poznać. A ta kruszyna to
pewnie Wierenika?- spojrzał na moją córkę.
-Tak-
wymusiłam uśmiech.
Wziął
walizki i poszliśmy do samochodu. W drodze zaczął mnie o wszystko
wypytywać.
-Grzesiek
streścił mi pokrótce o co chodzi, ale mogłabyś opowiedzieć
pełną wersję historii?
Wzięłam
głęboki oddech. Nie miałam ochoty o tym mówić, ale musiałam.
Pomagał nam i miał prawo wszystko wiedzieć. Podczas opowieści
wszystko wracało. Gwałt, pobicie, szpital, wieść, że poroniłam,
to jak uwięził mnie w magazynie, strach o córkę. Gdy skończyłam
po policzku poleciały mi łzy.
-Ej
nie płacz. Skąd w ogóle biorą się tacy ludzie?- nie dowierzał.
-Nie
wiem. Chciałabym, żeby zniknął- wyznałam- Żeby zniknął i
nigdy więcej nie pojawił się w moim życiu.
-To
zrozumiałe.
Dotarliśmy
do mieszkania. Było przestronne i modnie urządzone.
-Tu
będziecie mieszkać- Kurek pokazał mi pokój gościnny- Myślę, że
powinniśmy się dogadać.
-Też
tak myślę- uśmiechnęłam się lekko.
-Ja
mam codziennie treningi, ale ten rytm dnia raczej znasz. Jak będziesz
chciała mogę załatwić wam wstęp na mecz. Gdy będziesz czegoś
potrzebowała mów.
-Dziękuję
za wszystko.
-Nie
ma za co. Mogę pomóc to pomagam- zaśmiał się.
Usiadłam
na łóżku. Córka spała mi na rękach. Nie wiem ile będę musiała
tu zostać. Nie było źle, ale już tęskniłam za Grześkiem.
Za późną porę przepraszam, ale miałam dziś strasznie zwariowany dzień :) Miałam lekcje teoretycznie, bo w praktyce zostałam z nich zwolniona, bo Perłowski był u mnie w szkole i przygotowywałam salę na jego przyjście :D Wytypował mnie do konkursu z wiedzy o Resovii. Dobra nie zanudzam was opowieściami. 10 komentarzy = nowy rozdział.
Super rozdział!
OdpowiedzUsuńŚwietny wpis <3
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga. Jest świetn :)
OdpowiedzUsuńthe best
OdpowiedzUsuńSuper :)
OdpowiedzUsuńMam nadzieje że szybko wrócą do Grześka :)
OdpowiedzUsuńsuper :D
OdpowiedzUsuń